Aśka była wszędzie. Grała w czterech klubach piłkarskich, działała charytatywnie, poszła na kurs sędziowski, pracowała w agencji menedżerskiej, pomagała sprowadzać do Polski zawodników z Afryki, ze stażów trenerskich jeździła prosto na branżowe konferencje. Wszędzie robiła zdjęcia, a nowych znajomych kolekcjonowała na Facebooku. Gdy policjanci na jednym z meczów powiedzieli: "Pan Andrzej? Pójdzie pan z nami", znajomi byli w szoku.