Gdy po kwadransie Industria Kielce przegrywała z RK Zagrzeb 2:7, a bramkarz gości Matej Mandić wyczyniał cuda, kibice mistrza Polski rwali sobie włosy z głów. Finalista ostatniej Ligi Mistrzów, gdyby przegrał, mógł spaść nawet na siódme miejsce w tabeli, to byłby koszmar. A jednak Tałant Dujszebajew zaryzykował, posłał do boju Szymona Wiadernego i Michała Olejniczaka - to oni, wsparci Andreasem Wolffem, sprawili, że wszystko się odmieniło. Kielce wygrały 28:24.