Steam Hemarpol Norwid Częstochowa wygrał z Nowak-Mosty MKS-em Będzin 3:0. Częstochowianie nie zostawili w Będzinie absolutnie żadnych złudzeń co do swojej wyższości. – Chcieliśmy zrobić spóźniony prezent świąteczny – powiedział w rozmowie ze Strefą Siatkówki Daniel Popiela, środkowy Norwida.
Krzysztof Sarna (Strefa Siatkówki): Czego życzyłbyś czytelnikom Strefy Siatkówki na 2025 rok?
Daniel Popiela: – Życzę Wam pięknego nowego roku. Owocnego, pełnego szacunku do siebie i miłości, wszystkiego, co najlepsze i spełnienia wszystkich marzeń. Mam nadzieję, że jeśli nie udało wam się w tym roku, to przyszły będzie Wasz. Po prostu spełnijcie wszystkie swoje marzenia (śmiech).
No właśnie. Poprzednie rozgrywki nie były twoje, ale te już tak. Jeszcze pod koniec ostatniego sezonu powiedziałeś, że chcesz się pokazać ze świetnej strony w PlusLidze. Jesteś w trakcie tego zadania. Eksperci rozpływają się nad twoją osobą i na pewno docierają do ciebie te głosy.
– Dziękuję bardzo. Muszę uważać na słowa, bo u ciebie są ciekawe nagłówki (śmiech). Nie chcę popłynąć (śmiech). Słyszę i widzę, że eksperci mnie doceniają. Bardzo się z tego cieszę, ale nie popadam w samozachwyt, bo cały czas muszę robić swoją robotę, nieustannie pokazywać się z dobrej strony i kontynuować swoją dobrą grę i całej drużyny. Wynik drużynowy jest najważniejszy. Mam nadzieję, że to, że będę się pokazywał dobrze będzie szło w parze z tym, że będziemy wygrywać kolejne spotkania i cieszyć się ze zwycięstw ligowych, a może i Pucharu Polski.
Za tobą już ponad połowa debiutanckiego sezonu PlusLigi. Czy jest coś, co szczególnie zaskoczyło cię na tle I ligi bądź w całokształcie?
– Na pewno gra się trudniej z uwagi na systemy czy to w naszym klubie, czy też grane przez przeciwników. To większa pomoc pozycji 2 i 4. Trudniej jest skończyć atak. Myślę, że największa przepaść ma miejsce na zagrywce, aczkolwiek I liga w Polsce jest bardzo mocna. Jestem zdania, że drużyna z zaplecza mogłaby ‘uszczknąć’ i wygrać z niektórymi ekipami z PlusLigi. Jeśli chodzi o stricte samą siatkówkę – czasami może zdecydować dyspozycja dnia, lepszy bądź gorszy dzień, inne nastawienie, inna motywacja czy teren. Tak naprawdę wszystkie drużyny są bardzo mocne zarówno w elicie, jak i na zapleczu.
Po porażce z ZAKSĄ powiedziałeś, że nie sprawiliście sobie świątecznego prezentu, ale za wszelką cenę będziecie chcieli sięgnąć po triumf po świętach. Czy aż tak spieszyło wam się na sylwestra?
– Nie (śmiech). Chcieliśmy sobie odbić to, czego nie odbiliśmy przed świętami. Chcieliśmy zrobić spóźniony prezent świąteczny. Myślę, że to zrobiliśmy. Na pewno wszyscy są zadowoleni z wyniku, bo to szybkie 3:0. Na sylwestra się nie spieszymy, bo każdy ma w głowie, że musimy dalej ciężko pracować z racji na mecz ze Stalą Nysa już 3 stycznia u siebie. Każdy ma świadomość tego, że to nasze życie. Siatkówka jest spełnieniem naszych marzeń i wszyscy muszą dawać z siebie wszystko i nie popadać w noc sylwestrową (śmiech).
Tuż na starcie I seta z początku wygrywaliście 7:5 po teoretycznie autowym ataku. Był jednak remis po wideoweryfikacji, która wskazała, że dość wyraźnie piłka przeleciała po twoich palcach. Będąc całkowicie szczerym – nie przyznałeś się z premedytacją?
– Tak szczerze, ale nie będzie nagłówków, że Daniel Popiela się nie przyznał (śmiech)? Czułem, że dotknąłem tę piłkę. Jeśli mam być szczery – jest dużo takich sytuacji, kiedy dotykasz piłkę, a w challenge’u tego nie widać. Ty grasz po to, żeby wygrać. Rozumiem również, że powinno się być szczerym, ale taki jest sport – trzeba być także trochę przebiegłym. W większości momentów przyznaję się do tego, że dotknąłem piłki, aczkolwiek nie było to bardzo wyraźne. Dotknąłem i wiedziałem o tym, jednak czekałem na to, co pokaże wideoweryfikacja. Ta pokazała dobrze, więc co miałem zrobić (śmiech)?
Czy misterna nieskończona piłka w meczu z ZAKSĄ tkwiła ci trochę w głowie?
– Ale pamiętasz i wypominasz (śmiech). Myślę, że nie popełniłem błędu. Myślę, że zaatakowałem tę piłkę z dobrą mocą i w odpowiednim kierunku do „jedynki”. Erik Shoji świetnie wyszedł na swoją pozycję i podbił mój atak do góry. Nie mogłem niczego z tym zrobić. Nie siedziało mi to w głowie. W moim życiu będzie jeszcze niejedna taka piłka, której nie skończę bądź którą skończę. Nie ma co myśleć o przeszłości. Tak naprawdę musisz skupić się na tym, co jest teraz – nie możesz wybiegać do przodu ani do tyłu. Sport jest taki, że to cię zdemotywuje. Nie możesz o tym myśleć i patrzeć w przeszłość. Musisz być nieustannie skupiony na teraźniejszości i zrobieniu czegoś dobrze w danym momencie. Na pewno nie siedziało mi to w głowie. Po meczu pomyślałem sobie: “Idealnie się ustawił. Nic nie mogłem zrobić. Brawo Erik”.
Czy ostatnie mecze z uwagi na brak Quinna Isaacsona były swego rodzaju pokazem waszych podciętych skrzydeł?
– Może to nie były nasze podcięte skrzydła. Nasza gra się zmieniła. Rozgrywający jest głową zespołu. Na pewno obraz gry zmienia się wraz z każdym rozgrywającym. Inaczej gramy z Łukaszem, inaczej z Tomkiem oraz inaczej z Quinnem. Nie mogę powiedzieć, że absencja ostatniego z wymienionych podcięła nam skrzydła, bo Tomek i Łukasz są świetni, co pokazaliśmy, wygrywając w Będzinie i Bełchatowie, gdzie zagraliśmy bardzo ważny mecz. Nie ma wielkiej przepaści czy czegoś nieprawdopodobnego. Gramy dobrze i z każdym musimy grać dobrze.
To zapewne pytanie z oczywistą odpowiedzią, ale czy potrzebowaliście kilka tygodni na dostosowanie się do charakterystyki rozgrywania Łukasza Żygadły i czy wygrana w Będzinie jest zapowiedzią, że jesteście już na odpowiednich torach, czy jednak należy poczekać do konfrontacji z zespołami z teoretycznego topu?
– Łukasz świetnie sobie poradził i świetnie się pokazał, przez co wygraliśmy mecz. Myślę, że również dał nam dużo. Tak naprawdę można kolokwialnie powiedzieć, że wszedł do zespołu ‘z buta’. Oczywiście, że potrzebowaliśmy czasu na zgranie, to logiczne, jeśli przychodzi ktoś nowy. Tak samo jest w okresie przygotowawczym. Pracujesz z kimś na nowo i musisz się poczuć z danym rozgrywającym. Myślę, że to nie jest nic nowego. Przepracowaliśmy to bardzo dobrze, dlatego też zwyciężyliśmy w Będzinie.
Zobacz również:
PlusLiga. Kolejny wyczyn Patrika Indry
Artykuł PlusLiga. Eksperci zachwycają się debiutantem, a ten reaguje pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.