Reprezentacja Polski w swoim pierwszym meczu igrzysk olimpijskich nie zachwyciła. Pokonała jednak Egipt 3:0. Cieniem na rezultacie kładzie się tylko niezbyt zachwycający styl, ale przede wszystkim uraz, którego doznał jeden z liderów polskiej kadry, Tomasz Fornal.
Pierwsze dwie partie olimpijskiej inauguracji pozostawiały sporo do życzenia. Gra się tak, jak przeciwnik pozwala, a Egipcjanie robili, co mogli, aby grać punkt za punkt. W końcówkach biało-czerwoni włączali jednak wyższy bieg, pozwalali mylić się przeciwnikom i bez większych problemów kontrolowali końcówki.
Zupełnie inaczej przebiegał trzeci set. Pierwsze nerwy zostały opanowane i Polacy grali swoje. Z rytmu nie wytrącił ich nawet groźnie wyglądający uraz Tomasza Fornala. Na wyniki badań trzeba będzie poczekać do niedzieli, ale zarówno jego koledzy z drużyny, jak i trener Grbić wyglądali na spokojnych.
Kapitan uspokaja: Jeśli Tomek doczłapał do nas na koniec do kwadratu, to nie powinno być źle.#Paris2024
— Edyta Kowalczyk (@KowalczykEdyta) July 27, 2024
Na plus oprócz wyniku można zaliczyć kilka rzeczy. Przede wszystkim gra Polaków poprawiała się wraz z biegiem spotkania i ostatecznie w świat idzie rezultat 3:0, trzy pewne punkty do tabeli i brak straconego seta.
Wilfredo Leon – może w dwóch pierwszych setach nie imponował w ofensywie, ale nadrabiał to zagrywką. Nie potrafili poradzić sobie z nimi przyjmujący Egiptu. Jeden z serwis pofrunął na stronę rywali z prędkością 131 km/h. Bezpośrednio zza linii 9. metra przyjmujący punktował 3 razy.
Środkowi: Jakub Kochanowski i Mateusz Bieniek spisali się w ofensywie. Młodszy z graczy skończył wszystkie piłki, które dostał (4/4). Bieniek miał 70% skuteczności.
Marcin Janusz – co do niego było sporo wątpliwości po ostatnich sprawdzianach przed igrzyskami olimpijskimi. Widać jednak, że rozgrywający łapie wiatr w żagle i jego gra i dokładność wygląda coraz lepiej.
Łukasz Kaczmarek – zmienił niezbyt dobrze spisującego się Bartosza Kurka i nie zawiódł. Bombardier skończył 4 z 7 ataków, na stronę Egipcjan posłał również asa.
Blok – 8 punktów tym elementem w trzysetowym meczu sprawia, że można czuć się zadowolonym. 3 “czapy” miało dwóch zawodników. Mateusz Bieniek oraz Bartosz Kurek.
Styl – nie zachwycił, ale zakładam, że sztab Nikoli Grbicia z najwyższą formą nie celował w stracie z najniżej notowanym Egiptem.
Bartosz Kurek – również nie zachwycił. Głównie w ataku, nie błyszczał również w polu serwisowym i jego miejsce zajął Łukasz Kaczmarek.
W skrócie – mecz z Egiptem nie zachwycił, bo zachwycić nie miał prawa. Prawdziwa weryfikacja przyjdzie dopiero w środę, kiedy biało-czerwoni o 9 rano zagrają ze stojącą pod ścianą Brazylią.
Artykuł Igrzyska olimpijskie: Pierwsze (egipskie) koty za płoty [komentarz] pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.