Może i w meczu z Japonią bramkarka Adrianna Płaczek znalazła się trochę w cieniu Moniki Kobylińskiej, ale tego sukcesu nie byłoby bez jej szalonych interwencji przy rzutach karnych. A Płaczek broni w "starym stylu", nie wychodzi na trzeci metr, nie skraca kąta rywalom. Czai się na linii bramkowej i... Japonki tym zahipnotyzowała. Obroniła pięć kolejnych rzutów rywalek z siedmiu metrów! A tego ostatniego w momencie, gdy na 2,5 min przed końcem Japonki mogły doprowadzić do remisu 29:29.
