Nie milkną echa najnowszego pomysłu światowej federacji o ograniczeniu liczby zawodników w kadrze na Ligę Narodów. Jak na razie środowisko siatkarskie jednoznacznie skrytykowało ten projekt. Zewsząd płyną głosy, że zamiast modyfikować kalendarz w kierunku odciążenia zawodników, robi się dokładnie odwrotnie.
– Pomysł jest absurdalny i szkoda, że w ogóle musimy rozmawiać na takie tematy. Nikt nie myśli o zawodnikach –powiedział dla Onetu Łukasz Kadziewicz
Trudno nie przyznać racji byłemu reprezentantowi Polski. Wydaje się bowiem, że zamiast kompromisu i patrzenia w jednym kierunku, mamy prześciganie się światowej i europejskiej federacji w tym, kto zafunduje siatkarzom bardziej morderczy maraton. Od lat mamy do czynienia z sukcesywnym przesuwaniem granicy wytrzymałości. Dodatkowo robi się wszystko, żeby wymusić na reprezentacjach granie w najsilniejszych składach. Imprezy międzynarodowe poza szlachetną ideą sportowej rywalizacji muszą przynosić zyski, a tych jest więcej, kiedy więcej jest meczów – i to tych z udziałem gwiazd.
Władze siatkówki twierdzą, że ograniczenie kadr podniesie poziom Ligi Narodów, ale wszyscy się domyślają, że chodzi o atrakcyjność Ligi Narodów, a nie jej poziom. Federacje narodowe zdają się nie być dla światowych włodarzy partnerem. W końcu nie oni czerpią profity z rozgrywek ligowych, więc niech siatkarze grają w sezonie kadrowym na maksa, a później niech się kluby martwią, jak im dać odpocząć. Wielokrotnie podnosiły się już głosy klubów, że zawodnicy po grze w reprezentacji przyjeżdżają wyczerpani, często kontuzjowani i postawienie ich na nogi zabiera dużo czasu. Gracze nie mają też czasu wyleczyć urazów, więc są doraźnie „reanimowani”. Kluby chciałyby, żeby zawodnicy przechodzili operacje i zabiegi w przerwie między rozgrywkami, a reprezentacje – żeby robili to po powrocie do klubów. Typowy pat.
Zawodnicy też są często w rozterce. To w klubie zarabiają pieniądze, ale reprezentacja jest prestiżem, a także podnosi wartość zawodnika. Jak w tej sytuacji wyważyć, co jest ważniejsze?
Wygląda jednak na to, że FIVB może sobie swoimi planami strzelić w kolano, bo zamiast uatrakcyjnić rozgrywki zmniejszeniem kadr, doprowadzą do tego, że większość liczących się reprezentacji postawi na tych rozgrywkach krzyżyk i będzie w nich grać drugim garniturem. – Jeśli plany FIVB dojdą do skutku, Liga Narodów kompletnie straci na znaczeniu i będziemy zgłaszali kadrę „uniwersjadową”, złożoną z młodych graczy, by ogrywali się na międzynarodowym poziomie. Nie wyobrażam sobie, by doświadczeni reprezentanci mający błyszczeć w Tokio przeszli wcześniej morderczy cykl startowy, jakim byłoby rozegranie tylu spotkań w Lidze Narodów – mówi Łukasz Kadziewicz.
Chyba, że federacja i na to znajdzie radę, która zobliguje reprezentacje do wystawiania najsilniejszych składów. Nie jest to takie trudne, sam mam kilka pomysłów, ale nie będę podpowiadał, bo wierzę że światowi działacze są zdolni wprowadzić nawet najbardziej absurdalne projekty w życie, byle tylko w lecie karuzela się kręciła, a słupki w excelu świeciły się na zielono.
Artykuł Łukasz Kadziewicz: Pomysł jest absurdalny opublikowany na Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.