Dokładnie pół dekady. Tyle minęło od rozpoczęcia siatkarskiego turnieju, który na zawsze zmienił polską siatkówkę. To właśnie 13 października reprezentanci Polski postawili pierwszy krok w stronę historycznego złotego medalu, który był jedynym takim krążkiem w dorobku dyscypliny przez kolejnych 40 lat.
Dwunastu zawodników i trener. Taką grupą wyruszyli na czempionat, który wówczas odbywał się w Meksyku. Najpierw jednak zanotowali przystanek w Paryżu. Do stolicy Francji pojechali pociągiem. Na około tydzień przed startem imprezy już byli na miejscu – wówczas rozegrali trzy sparingi z gospodarzami, które wygrali kolejno 3:0 (15:11, 15:10, 15:0), 3:1 (15:5, 15:5, 10:15, 15:5) oraz 3:0 (15:5, 15:10, 15:4).
Drużyna Biało-Czerwonych w tamtych czasach ogrywała niemal każdego. – Wiedzieliśmy, ile potu wylaliśmy na zgrupowaniach. Byliśmy m.in. na obozach we francuskim Font-Romeu oraz w Armenii. Pracowaliśmy z ogromną determinacją. Graliśmy sparingi z ówczesnym potentatem ZSRR i obojętnie jaką szóstkę trener Hubert Wagner wystawiał, to wygrywaliśmy – wspominał tamte czasy Marek Karbarz, jeden z ówczesnych reprezentantów Polski. Podobnego zdania był Edward Skorek, rówieśnik szkoleniowca. – Lecieliśmy z wielkim optymizmem i nadziejami na sukces, choć zdawaliśmy sobie sprawę, że czempionat będzie trudny. Przez poprzednie dwa lata zespół wygrywał z najsilniejszymi świecie. Byliśmy pozytywnie nastawieni.
Mistrzostwa Świata rozgrywane w Ameryce Północnej rozpoczęły się dla Polaków dokładnie 13 października 1974 roku. Swój pierwszy mecz podopieczni Huberta Jerzego Wagnera rozegrali w Toluce, przeciwko reprezentacji Egiptu. Biało-czerwona drużyna pokonała wówczas rywali 3:0 (15:3, 15:0, 25:5). Zanim pewnie zameldowała się w drugiej rundzie turnieju, po drodze pokonała jeszcze USA 3:1 (15:10, 13:15, 15:10, 15:6) oraz ZSRR 3:1 (15:9, 6:15, 15:6, 15:11).
Polscy siatkarze byli niepokonani aż do końca turnieju. W grupie finałowej Biało-Czerwoni znaleźli się z ZSRR, Japonią, NRD, Czechosłowacją oraz Rumunią. Żadna z tych drużyn nie potrafiła znaleźć sposobu na świetną postawę polskiej ekipy. Złoty medal dla zespołu Wagnera stał się faktem 28 października 1974 roku, gdy polscy siatkarze ograli reprezentację Japonii 3:1 (13:15, 15:7, 15:11, 17:15).
Reszta to już tylko przepiękna historia – dwa lata później niezapomniana drużyna świętowała mistrzostwo olimpijskie w Montrealu. Na drugie złoto mistrzostw świata czekaliśmy niemal drugie tyle czasu, ile minęło od historycznego pierwszego. 40 lat później na polskiej ziemi najcenniejszy krążek wywalczyli siatkarze Stephane’a Antigi.
Ryszard Bosek – Płomień Milowice
Wiesław Czaja – AZS Częstochowa
Wiesław Gawłowski – Płomień Milowice
Stanisław Gościniak – Resovia Rzeszów
Marek Karbarz – Resovia Rzeszów
Mirosław Rybaczewski – AZS Olsztyn
Włodzimierz Sadalski – Płomień Milowice
Aleksander Skiba – Płomień Milowice
Edward Skorek – Legia Warszawa
Włodzimierz Stefański – Resovia Rzeszów
Tomasz Wójtowicz – Avia Świdnik
Zbigniew Zarzycki – Płomień Milowice
trener: Hubert Jerzy Wagner
Zobacz również:
Chce grać na polskiej licencji. Czeka na zielone światło
Artykuł 50 lat temu nastąpił przełom w polskiej siatkówce pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.