– Przy 14:11 trener mówił: „Leo potrzebujemy ciebie – to jest ten moment”. Pierwsza piłka do mnie – nieskończona, druga – też nieskończona. Przy trzeciej mówię: „Boże, to jest ten moment, skoro mi go dałeś, to muszę skończyć. Idziemy spokojnie, ale to zrobimy”. I tak było. Atak był mocny, wysoko, blok złapany i tyle – tak skomentował zakończenie meczu bohater ostatniej akcji Wilfredo Leon.
Polacy w dramatycznych okolicznościach wygrali półfinałową batalię przeciwko USA. Wilfredo Leon przyznał, że przeciwności losu udało się pokonać dzięki drużynowości. – To jest właśnie siła drużyny. Każdy jest w gotowości. Nieważne, że jeden czy drugi ma kontuzję – każdy wchodzi, walczy i daje z siebie maksa na ten moment.
Zarówno w meczu ze Słowenią, jak i w tym ze Stanami Zjednoczonymi Leon momentami brał odpowiedzialność na swoje barki i przechylał szalę zwycięstwa na naszą stronę. – Jestem gotowy, żeby brać odpowiedzialność. Nie na zasadzie, że mam drużynę na plecach, bo każdy z nas jest na to gotowy, ale jeżeli czasem się zdarzy, że trzeba wziąć zespół na plecy, to jestem gotowy. Nie mogę się już doczekać kolejnego meczu.
Siatkarz skomentował też swoją obronę przy stanie 13:10 w tie-breaku, dzięki której mogliśmy doprowadzić do piłek meczowych. – Ja nie jestem siatkarzem, który często broni, ale raz w życiu trzeba. Przyszedł ten moment i się udało.
Zadowolenia ze zwycięstwa nie krył też Grzegorz Łomacz. Przyznał, że na boisku jest mniej nerwowo niż poza nim, a także zdradził, czy od początku chciał zagrać ostatnią piłkę do Leona. – Na boisku jest trochę łatwiej opanować emocje, niż z boku, bo z boku nic nie możesz zrobić. Tutaj koncentrowałem się na każdej kolejnej akcji. Byłem przygotowany od samego początku igrzysk, że taki moment może nadejść. Te trzy piłki z rzędu w końcówce do Leona nie były zaplanowane. Miałem chrapkę zagrać ostatnią piłkę z Kochanem, ale przyjęcie było trochę od siatki, więc nie ryzykowałem. Pomyślałem sobie, że jedną na trzy Wilfredo skończy – wykręci 33%… udało się.
Podobnie jak Leon, również Łomacz przyznał, że zespołowość i wola walki dała nam zwycięstwo. – Po pierwszym secie ten mecz zaczął nam uciekać. W końcówce drugiego mieliśmy szansę ich dojść, ale się nie udało. Amerykanie przejęli ten mecz. Kontrolowali wszystko, ale my wolą walki i ofiarnością wyciągnęliśmy to spotkanie. To był dopiero półfinał, mam nadzieję, że pełna euforia będzie w sobotę po złocie.
Artykuł Igrzyska olimpijskie – Leon: Rzadko bronię, ale raz w życiu trzeba pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.