Ania pierwszy raz poszła do psychiatry po tym, jak poroniła ciążę. Na pomoc z NFZ musiałaby czekać ponad pół roku, więc umówiła się prywatnie. Zdiagnozowano u niej depresję i zaburzenia osobowości. Dwuletnie leczenie kosztowało ją ponad tysiąc zł miesięcznie. Gdy zaszła w kolejną ciążę, musiała wybrać między zdrowiem psychicznym a dzieckiem. Wybrała prowadzenie ciąży. — Nie chodzę ani do psychologa, ani psychiatry, ponieważ mnie na to nie stać. W gorszych momentach zaciskam zęby i płaczę wieczorami — opowiada.