Dokument, który podpisali 8 lipca prezydent Wołodymyr Zełenski i premier Donald Tusk, ma jedną zasadniczą zaletę: posługuje się tak ogólnikowym językiem i zarazem ma taką formę prawną, że można uznać, iż ostatecznie do niczego nas nie zobowiązuje. Nie zmienia to tego, że pan premier, podpisując go, złamał konstytucję.