Pod koniec listopada redakcja Strefy Siatkówki przeprowadziła długą rozmowę z Aleksandrą Rasińską. W tej aktualna atakująca Aydin Buyuksehir Belediyespor wyznała, że Energa MKS Kalisz ma wobec niej zaległości finansowe. Niedawno na rozmowę odpowiedział prezes klubu z Wielkopolski Błażej Wojtyła, który stwierdził, że spór toczy się między klubem a menedżerem. Jakub Dolata reprezentujący Rasińską w rozmowie ze Strefą Siatkówki opisuje kulisy całej sytuacji dodając, że przedmiotem sporu są znacznie wyższe zaległości, a uczestnikiem więcej niż jedna zawodniczka.
* Redakcja Strefy Siatkówki kilkukrotnie wystosowała prośbę o kontakt do Błażeja Wojtyły, prezesa MKS-u Kalisz. Jednak od 23 listopada zarówno prezes, jak i biuro klubu milczą.
Krzysztof Sarna (Strefa Siatkówki): Powiedział pan, że słowa wypowiedziane przez prezesa MKS-u Kalisz odbiegają od stanu rzeczywistego. Co zatem wymaga sprostowania i jak sprawy mają się naprawdę?
Jakub Dolata: – W sprawie związanej z MKS Kalisz powstało już tak wiele różnych teorii, że zwykłemu kibicowi już bardzo trudno połapać się, o co chodzi w tej sytuacji. Przede wszystkim sprawa Aleksandry Rasińskiej nie jest jedyną sprawą sporną z klubem z Kalisza. Sporów było więcej, dokładnie 7, z czego część zawodniczek (4) postanowiła podpisać ugody z klubem, które zostały zabezpieczone przez PLS. Trzy zawodniczki postanowiły dochodzić swoich wierzytelności przed Sądem Polubownym (w tym Aleksandra Rasińska) i te wierzytelności, ze względu na sporny charakter sprawy, nie zostały niczym zabezpieczone. W tym zawiera się także sprawa Alicji Grabki, jednak w tym przypadku sprawa ta różni się charakterem od wszystkich pozostałych.
Prezes MKS-u stwierdził, że sąd ma zadecydować czy pieniądze “należą się zawodniczce,, czy nie” – jak wygląda ta cała procedura i dlaczego klub zdecydował się pozwać Aleksandrę Rasińską?
– Każdy uczestnik TAURONLigi oraz PlusLigi ma obowiązek dochodzenia swoich roszczeń przed Sądem Polubownym przy PLS. O pozwach ze strony klubu dowiedzieliśmy się w ostatnim dniu procesu licencyjnego, przy czym na dzień przyznawania licencji, takie pozwy nie zostały nawet jeszcze zawodniczkom doręczone. Nie mieliśmy także pojęcia, czego mogą one dotyczyć. klub pozwał wszystkie zawodniczki, którym zalegał wynagrodzenia za sezon 2023/2024, a nie tylko Aleksandrę Rasińską. Niestety regulamin przyznawania licencji w PZPS przewiduje, że w przypadkach spornych (a taki spór powstał w momencie zgłoszenia sprawy do sądu), klub może otrzymać licencję na grę w kolejnym sezonie do momentu rozstrzygnięcia sporu.
Oczywiście, do tego momentu byliśmy w kontakcie z komisją licencyjną, która uspokajała, że należności muszą zostać uregulowane przed przyznaniem licencji z uwagi na bezsporność należności. Ostatecznie, klub użył „fortelu”, który umożliwił mu przekształcenie sprawy bezspornej w sprawę sporną i w ten sposób dał sobie kolejny czas na uregulowanie należności.
Wedle naszych ustaleń kwota, o której mowa w przypadku Aleksandry Rasińskiej jest znacznie wyższa, niż przedstawia to pan prezes. Jak sytuacja wygląda z waszej strony?
– Zaległości są zdecydowanie większe. Chodzi o kilkumiesięczne zaległości, a w skrajnym przypadku przekraczają one 50% wszystkich należności.
Jak Pan zareagował na argument o “wysokim kontrakcie w Turcji”?
– Bardzo się cieszę, że znalazł się klub, który docenił wartość Oli i dobrze ją wynagrodził. Pamiętam dzień, gdy Ola z radością napisała mi, że dostała z Turcji pierwszą pensję.
Pierwszą od 8 miesięcy. Poza tym, uważam że obie sprawy nie mają ze sobą absolutnie nic wspólnego.
Wedle słów pana prezesa spór o pieniądze toczy się głównie pomiędzy panem a klubem. Jak pan interpretuje sytuację, w której się znaleźliście?
– Tak się złożyło, że to nasze podopieczne w momencie solidnych zaległości, postanowiły dopominać się o swoje należne wynagrodzenia. Nie akceptowały braku płatności, a przede wszystkim braku kontaktu z klubem. Musieliśmy jakoś reagować w tej sytuacji. Słyszałem wywiad pana prezesa, rozumiem, że w dzisiejszych czasach modne stało się szukanie kogoś trzeciego, kogo można zawsze o coś obwiniać. Agent jest zawsze łatwym celem, bo jest pomiędzy stronami. Chyba z naszymi kolegami agentami zdążyliśmy się już do tego przyzwyczaić, co nie zmienia faktu, że zrobiliśmy z zawodniczkami wszystko, co mogliśmy, żeby nie eskalować tego konfliktu. Mamy nadzieję, że Sąd Polubowny jak najszybciej zajmie się tymi sprawami.
Z tego, co nam wiadomo, zawodniczki z zaległościami zdecydowały się szukać pomocy ze strony miasta. Jak to wyglądało, czyj to był pomysł?
– Z mojej wiedzy wynika, że w tamtym momencie wszystkie zawodniczki MKS Kalisz posiadały zaległości, jednak na szukanie pomocy w mieście zdecydowały się tylko zawodniczki reprezentowane przez nas. Dodam tylko, że w przypadku Kalisza, miasto jest 100% właścicielem klubu, więc wobec braku kontaktu i informacji z klubu była to dla zawodniczek naturalna droga zdobywania informacji na temat swoich należności.
Czy spotykał się pan wcześniej z takimi sytuacjami? W kuluarach mówi się, że jest kilka klubów, które nie płaci siatkarkom na czas. Czy również one zalegają z pieniędzmi kilka sezonów wstecz?
– Tak skrajna sytuacja przydarzyła mi się w czasie mojej 15-letniej pracy po raz pierwszy. Myślę, że zachowanie klubu zaskoczyło wszystkich, także komisję licencyjną. Poza tym uważam, że powstał precedens, który może być bardzo groźny w przyszłości.
Regulamin PZPS jak widać ma luki i pomimo tego, że zawodniczki podpisują tzw. “listy czystości” to i tak są problemy. Czy według pana liga może w jakiś sposób zabezpieczyć siatkarki przed podobnymi sytuacjami?
– Uważam, że wprowadzenie listów czystości było dobrym pomysłem, jednak jest on niedopracowany i tym samym nieskuteczny. W tym momencie, listy podpisuje się w styczniu oraz w lipcu, czyli de facto, od stycznia do lipca klub może „legalnie” nie zapłacić zawodnikowi jakiejkolwiek pensji i dopiero w lipcu uregulować wszystkie zaległości. Jak widać na powyższym przykładzie i od tego można uciec, stosując sprawne uniki.
Nadmienię tylko, że okres transferowy w Polsce kończy się z końcem stycznia, więc od lutego zawodnik, który rozwiąże kontrakt z winy klubu ze względu na brak należności, może szukać klubu wyłącznie za granicą bądź czekać na kontuzję swojej koleżanki/kolegi i liczyć na transfer medyczny.
Kraje, w których stosuje się rozwiązania listów czystości, czyli np. Włochy – mają trochę inne zasady. Podpisuje się 3 listy, jeden w styczniu, potwierdzający otrzymanie min 30% należności, w maju min. 80% oraz w sierpniu na 100% należności. Ma to zabezpieczyć zawodnika w ten sposób, że w żadnym momencie klub nie może zalegać mu więcej niż 2 pensji, bo wtedy podlega sankcjom licencyjnym. Jeśli klub nie przedstawi choć jednego listu, nie zostaje dopuszczony do dalszych rozgrywek lub otrzymuje karę finansową oraz punkty karne. Procedury te przewidują , że kluby mogą spóźniać się z jednym wynagrodzeniem, zakładając, że czasami dochodzi do opóźnień płatności ze strony sponsorów lub innych spraw organizacyjnych.
My, jako agencja oraz zawodniczki jesteśmy zazwyczaj cierpliwi i wykazujemy się dużą wyrozumiałością. Najgorsza sytuacja następuje, wtedy, gdy pojawiają się opóźnienia, brak informacji, czasami sprzeczne lub celowe komunikaty i brak chęci rozwiązania problemu. W tym momencie musimy reagować. Zawodnicy posiadają dużą świadomość swoich praw i potrafią ocenić, gdy ktoś dąży do rozwiązania problemu, a kiedy tego nie robi. Naprawdę nikt nie chce nikomu robić na złość w tym przypadku, zazwyczaj chodzi wyłącznie o zapłatę za wykonaną pracę.
Proszę wyobrazić sobie sytuację, że na początku marca 6 zawodniczek odchodzi z klubu. Jakie to wywołałoby konsekwencje dla klubu i ligi? Pomimo tego, wszystkie zawodniczki w Kaliszu wywiązały się w 100% ze swoich zadań i zapisów kontraktowych. Uważam, że wykazały się w tym przypadku dużą odpowiedzialnością za klub.
Od kiedy MKS ma problemy i czy występują one także w obecnym sezonie?
– Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie reprezentujemy żadnej zawodniczki występującej w tym sezonie w zespole z Kalisza.
Jako menedżer z wieloletnim doświadczeniem jak pan postępuje w tego typu sytuacjach?
– Na początek staramy się doprowadzić do porozumienia i pojednać strony. Czasami pogodzenie interesów stron staje się niemożliwe i wtedy musimy wejść na drogę prawną. Współpracujemy z uznanym prawnikiem, bardzo dobrze zorientowanym w sprawach sportowych i dookoła sportowych – Janem Łukomskim. Gdy pojawia się problem prawny, zawodniczki są kierowane do niego i wspólnie decydujemy jaką drogę możemy obrać. Oczywiście, jeżeli zawodniczka posiada innego zaufanego prawnika, może dowolnie korzystać z jego usług.
Czy podobne sytuacje zdarzają się również w zagranicznych ligach?
– Oczywiście, że się zdarzają. Zdarza się, że sponsorzy nie płacą, kluby upadają. Naszym celem powinno być jednak wypracowanie takich reguł, które zabezpieczą należności zawodników, dając tym samym pewien bufor dla klubów w sytuacjach przez nich nieprzewidzianych. Reguły te jednak powinny być wtedy bezsprzecznie przestrzegane bez żadnych wyjątków. Regulaminy absolutnie wymagają uszczelnienia, by zapobiegać takim sytuacjom.
Zobacz również:
Aleksandra Rasińska odpowiedziała prezesowi MKS-u Kalisz!
Artykuł MKS Kalisz wykorzystał lukę w regulaminie licencyjnym? Agent wyjaśnia pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.