Mi- Jednak jak się gra mimo tego, że ma się pewien wiek, a nie ma się przerwy, to jest lepiej. Nie jest łatwo, powiem szczerze, ale jest dobrze – mówił w rozmowie ze Strefą Siatkówki Łukasz Żygadło. Były rozgrywający reprezentacji Polski, a dziś dyrektor sportowy częstochowskiego Norwida zdradził, co przyniósł mu rok 2024 oraz co było cichym celem klubu na ten sezon i jakie jest jego zdanie na temat polityki transferowej.
Karolina Wólczańska (Strefa Siatkówki): Jak się pan czuje po świętach? Świąteczne pierniki nie zaszkodziły?
Łukasz Żygadło: – Staram się trzymać formę, chociaż ta przerwa od grania daje się we znaki. Jednak jak się gra mimo tego, że ma się pewien wiek, a nie ma się przerwy, to jest lepiej. Nie jest łatwo, powiem szczerze, ale jest dobrze. Z każdym tygodniem wierzę, że będzie lepiej.
Oficjalnie nigdy nie zakończył pan kariery zawodniczej. A w meczu z MKS-em Będzin wyszedł pan w pierwszym składzie. To chyba też o czymś świadczy?
– Tomek (Kowalski – przyp. red.) był trochę przeziębiony, więc trener zdecydował, że w takim składzie wystąpimy.
Jest pan usatysfakcjonowany z tego, jaką drużynę zbudował na ten sezon? Jak ona sobie świetnie radzi?
– Tak, chociaż ta sytuacja z rozgrywającym w takim ważnym momencie nie była dla nas informacją pozytywną, bo zespół był nakręcony, dobrze funkcjonował. Wiadomo, że byliśmy przed awansem ćwierćfinału Pucharu Polski. Udało się awansować dzięki Bogu. Teraz gramy drugą rundę PlusLigi, a wiadomo, że te mecze rewanżowe są trudniejsze. Musimy sobie radzić w innej kombinacji. Mam nadzieję, że Quinn (Isaacson – przyp. red.) szybko wyzdrowieje.
Właśnie też miałam pytać o Puchar Polski. Spodziewał się pan przed sezonem, że to wyjdzie?
– Powiem tak: gdybyśmy powiedzieli, że to jest naszym celem, to presja nałożona na zespół byłaby zbyt duża i ciężko byłoby oczekiwać, że zespół ją udźwignie. Jednakże w rozmowach przed sezonem padły takie słowa, że fajnie by było zagrać w Pucharze Polski. Finał w Krakowie jest świetną imprezą, więc może to zostało w głowach i daliśmy radę.
Co przyniósł panu ten rok 2024?
– Przyniósł mi wiele ciekawych rzeczy. Tak szczerze mówiąc, powrót do siatkówki to jest jedna z takich rzeczy, których ja się w ogóle nie spodziewałem. I to jest taka dla mnie taka sytuacja pokazująca, że nieważne, ile rzeczy robię, muszę znaleźć czas dla siebie na to, żeby być aktywnym fizycznie. Jak jestem aktywny fizycznie, to czuję się dużo, dużo lepiej.
Jaki to był rok dla ogólnie polskiej siatkówki?
– Dzięki pierwszemu medalowi po 48 latach na igrzyskach olimpijskich fenomenalny. Miałem okazję też być na finale, wspierać chłopaków. Mam nadzieję, że ten medal w końcu będzie takim kołem zamachowym do tego, aby na kolejnych igrzyskach już nie mówić o klątwach i innych tych rzeczach, tylko po prostu bić się o złoto.
Obawiał się pan, jak się zaprezentujemy w ćwierćfinale? W końcu nie jechaliśmy w pełni sił i zdrowia na te igrzyska.
– Powiem tak, że rzeczywiście nie jechaliśmy, ale trener miał dużo zawodników do dyspozycji. Byliśmy faworytem i cały czas twierdzę, że byliśmy faworytem. Mogliśmy i mieliśmy prawo myśleć o złocie. Nie zagraliśmy pięknie, ale może lepiej. Zagrać pięknie i przegrać w ćwierćfinale? To bym wolał zagrać po walce, po takich horrorach, jakie były w meczu ze Stanami Zjednoczonymi, i awansować i mieć ten medal, który jest niesamowitym osiągnięcia.
Czy z perspektywy boiskowej ktoś panu wpadł w oko pod kątem transferów i przyszłorocznego składu?
– Z przykrością muszę stwierdzić, że rynek transferowy jest już praktycznie zamknięty dla zawodników polskich, więc to jest jakaś chora sytuacja, ale taka jest rzeczywistość. Na rozmowę o transferach jeszcze przyjdzie czas.
Zobacz również:
Siatkarski wzór Jana Firleja
Artykuł PlusLiga. Łukasz Żygadło o powrocie na boisko: Nie jest łatwo pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.