Krzysztof Ignaczak swoją karierę zakończył już 7 lat temu. Libero, który zaliczył w reprezentacji Polski aż 322 występy i sięgnął po złoto mistrzostw świata i Europy, a także Ligi Światowej w rozmowie z Piotrem Wójcikiem ze sport.fakt.pl opowiedział o swoim największym niedosycie w sportowej karierze.
Krzysztof Ignaczak to bez wątpienia jeden z bardziej utytułowanych siatkarzy w historii polskiej siatkówki. Czternaście medali mistrzostw Polski, z czego po sześć złotych i srebrnych, trzy Puchary Polski, finał Pucharu CEV i Ligi Mistrzów, mistrzostwo i Puchar Anglii – a to tylko rozgrywki klubowe. Bezapelacyjnie, jak sam zresztą potwierdził – jego największym momentem w całej karierze było złoto mistrzostw świata w Katowicach zdobyte już lekko ponad dekadę temu. Mimo że w swojej przygodzie z piłką siatkową miał mnóstwo wspaniałych momentów, to nie brakuje mu niedosytu. Tym są igrzyska olimpijskie z 2012 roku w Londynie, kiedy to zespół prowadzony przez Andreę Anastasiego przegrał w ćwierćfinale z Rosją 0:3.
– Pozostaje niedosyt. Chodzi o medal olimpijski, którego nigdy nie udało się zdobyć i jest to największy niedosyt w mojej karierze. Gdy zaczynałem jako młody chłopak, marzyłem – tak jak każdy sportowiec – o olimpijskim podium. Szczególnie w Londynie w 2012 roku, pod wodzą Andrei Anastasiego, to była drużyna, która miała wszystko – doświadczenie, jakość i głód sukcesu. Ale sport potrafi być brutalny. Jeden słabszy dzień, jeden błąd i marzenia zostają na parkiecie – powiedział w rozmowie z Piotrem Wójcikiem ze sport.fakt.pl Krzysztof Ignaczak, były libero reprezentacji Polski, który swoją klubową karierę zakończył w Polonii Londyn.
Ignaczak przygodę z biało-czerwoną koszulką rozpoczął znacznie wcześniej, niż na szczeblu seniorskim. Najpierw, będąc kadetem, stanął na najniższym stopniu podium w 1995 roku, a w kolejnych dwóch latach stał się mistrzem Europy i świata juniorów. Poza złotem mistrzostw Europy w 2009 roku dwa lata później sięgnął po brąz. Zanim wygrał Ligę Światową, rok wcześniej musiał przełknąć gorycz porażki w półfinale i zadowolić się brązem.
– Zawsze byłem perfekcjonistą i stawiałem sobie wysoko poprzeczkę. To czasami pomagało, ale czasami przeszkadzało. Jeśli pan pyta, czy jestem spełnionym sportowcem, odpowiem: Tak, jestem. Czy czuję niedosyt? Oczywiście – dał do zrozumienia Ignaczak.
Zobacz również:
Sukcesy go nie zmieniły. Tomasz Fornal i rok pełen triumfów
Artykuł Krzysztof Ignaczak bez kompromisów o swoim największym niedosycie pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.