Miał najwięcej pieniędzy i najciekawszy pomysł ze wszystkich biznesmenów, którzy pojawili się w polskiej piłce. Ale w Śląsku Wrocław została po nim - dosłownie - wielka dziura i wielkie jezioro, do którego wzdychają i kibice, i ekolodzy. Choć na piłce się nie znał i jej nie lubił, to jego prawnicy okiwali wszystkich wokół.