Włoscy kibice Formuły 1 prędko nie położą się dziś spać. Charles Leclerc sięgnął po sensacyjny triumf w domowym wyścigu Ferrari na Monzy. Monakijczyk tylko raz pojawił się w alei serwisowej i w końcówce mierzył się z mocno zużytymi oponami. Nic sobie jednak z tego nie robił, nie dał się dogonić Oscarowi Piastriemu i po raz drugi w karierze triumfował w wyjątkowym miejscu dla Scuderii. Euforia fanów w czerwonych koszulkach była nie do opisania.