Dwie godziny przed dramatycznym pożarem w Poznaniu, podobny scenariusz kreślił się we Wrocławiu. Małżeństwo wracające z kina chciało wjechać do garażu podziemnego, ale szybko wycofali auto. Spod podniesionych drzwi buchnął czarny i gryzący dym. – Gdy rano w niedzielę usłyszałam w radiu o wybuchach po pożarze, rannych i zaginionych, ścierka wypadła mi z rąk. Nie dosłyszałam miasta, a córka dzwoniła wieczorem, że mają pożar i ewakuację we Wrocławiu – opowiada pani Dorota.