- Gdy wybuchła pandemia, byłem w Chinach. Relacje z Wuhan wyglądały jak film. Jak serial o zombie. Ludzie umierali na ulicach. To potęgowało strach. Wzięliśmy z żoną plecaki i wylecieliśmy na Filipiny. Miały być kilkutygodniowe wakacje w bezpieczniejszym miejscu. Spędziliśmy tam kilka miesięcy, bo nie dało się wrócić - opowiada Sport.pl Mariusz Misiura . To rozmowa o piłce i życiu na dwóch kontynentach, pracy w Realu i w Chinach, niełatwym powrocie do Polski i marzeniach wykraczających daleko poza nią.