Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
TAK MA GRAĆ LECH
Mecz od pierwszej minuty był szybki i interesujący. Szybko musiał interweniować Bartosz Mrozek, równie szybko piłkę z siatki musiał wyjmować golkiper rywala, którego strzałem głową pokonał Mikael Ishak potrafiąc wygrać powietrzny pojedynek ze stoperami Lechii oraz wykorzystać miękkie dośrodkowanie z prawej strony Dino Hoticia i to gorszą prawą nogą. Szybko strzelony gol dał Lechowi dużo pewności siebie pomagając prowadzić kolejne akcje na większym luzie. Poznaniacy grali szybko, składnie, łatwo wykorzystywali dużo wolnych przestrzeni w środku pola, które zostawiali wolni oraz słabo zorganizowani lechiści. Z każdym kwadransem pierwszej połowy nasz zespół tylko napędzał się, w 35 minucie golem na 2:0 zapewnił sobie jeszcze większy komfort, przy stanie 3:0 w 40 minucie było już praktycznie po meczu, w którym rywal po prostu nie dojechał. Lech w pierwszej odsłonie przewyższał Lechię sportowo i motorycznie, widać było różnicę klas, widać było te wspomniane wolne przestrzenie w środkowej strefie, które wynikały przede wszystkim ze słabej organizacji gry przeciwnika mającego jeszcze problem z wyprowadzaniem piłki od własnego bramkarza. Lech mający dobry wynik tylko napędzał się niecelnymi podaniami zawodników przeciwnika, suche statystyki (w strzałach 11/4 do 5/0) nie oddają przewagi, jaką w pierwszych 45 minutach mieli poznaniacy.
JUŻ INNA POŁOWA
Na początku drugiej połowy wydawało się, że Lech zechce iść za ciosem i może powtórzy wynik z 3 marca 2023 roku, kiedy rozbił Lechię aż 5:0. Po zmianach, w tym po zejściu Mikaela Ishaka oraz Dino Hoticia zespół Lecha nie był już tym samym Lechem z pierwszej odsłony. Co prawda poznaniacy nadal kontrolowali spotkanie, ale mieli już problem z ostatnim podaniem, co przełożyło się na mniejszą liczbę strzałów, niż w pierwszych 45 minutach. Po zmiennikach w postaci Aliego Gholizadeha, Filipa Szymczaka, Bryana Fiabemy czy nawet Daniela Hakansa można było spodziewać się trochę więcej, choć Gholizdeh czy Fiabema przy odrobinie lepszej skuteczności mogli skończyć sobotni mecz z asystami. Niestety Szymczak wciąż nie może się odnaleźć, a Hakans delikatnie pisząc – nie zaliczył efektywnego debiutu. Fin ma jednak czas, wziął polegali na własnych umiejętnościach, gra była rwana, a pomiędzy 61 a 75 minutą gry na boisku działo się niewiele. W ostatnim kwadransie spotkania było już trochę ciekawiej, lecz niespodziewanie gola zdobył słaby rywal, który z przebiegu gry nie zasłużył na honorowego gola.
ZASŁUŻONA WYGRANA
Lech Poznań wygrał jak najbardziej zasłużenie rozgrywając prawdopodobnie najlepszy mecz w 2024 roku. Pierwsza odsłona mogła przypominać pierwszą połowę majowego meczu z Cracovią w 2023 roku, w którym Kolejorz również prowadził do przerwy 3:0. Po zmianie stron zespół wyglądał już słabiej, oddał mniej strzałów, nawet xG stało po stronie Lechii, która z przebiegu całego meczu nie była jednak godnym przeciwnikiem dla Lecha Poznań. Kolejorz przewyższał gdańszczan wspomnianą motoryką, pomimo przeciętnej kadry pierwsza jedenastka Lecha pod względem piłkarskim i tak jest lepsza od tej, którą dysponuje Lechia i to było wczoraj widać. We wcześniejszych dwóch meczach Lech Poznań oddał po 17 strzałów, w sobotni wieczór wykonał 19 uderzeń, w tym 6 celnych kończąc te zawody z 57% posiadaniem piłki. Liczba przebiegniętych kilometrów (115,35) też jest w porządku.
WIDAĆ POMYSŁ, WIDAĆ INTENSYWNOŚĆ
W Lechu Poznań widać trenera, jego pracę z zawodnikami, widać pracę podczas zajęć w tygodniu i pierwsze efekty tej pracy. Pomimo zdobycia 6 punktów na 9 możliwych, trudnej sytuacji kadrowej, wąskiej kadry, przeciętnej jakościowo ławki rezerwowych czy braku rywalizacji na niektórych pozycjach Kolejorz prezentuje ciekawy futbol. Ma swój styl, dużo biega, oddaje od 17 do 19 strzałów podczas 90 minut, odbudował się grający wysoko Joel Pereira, cieszy efektywność Mikaela Ishaka czy Dino Hoticia, do przodu idzie także Afonso Sousa, a nawet Adriel Ba Loua, który wczoraj zaliczył asystę. Szkoda, że Niels Frederiksen nie ma odpowiedniego materiału, bo z takim składem nic ciekawego nie uszyje i na pewno nie on będzie winny, jeśli Lechowi Poznań zaraz trafi się lepszy rywal taktycznie, sportowo, który mocniej postawi się naszej drużynie. W tej chwili wszystko zależy od efektywności Dino Hoticia, Joela Pereiry czy Mikaela Ishaka, pauza choćby jednego z tych piłkarzy związana m.in. z lekkim urazem może od razu zburzyć powstającą budowlę, w której i tak brakuje cegieł.
TRUDNE MECZE PRZED NAMI
Za nami pierwsze 3 mecze, w których Lech Poznań ugrał oczko mniej aniżeli na starcie podobnego sezonu 2019/2020. Wczorajsze zwycięstwo dało spokój tylko w tabeli, Lech Poznań ograł słabą Lechię Gdańsk, jest w czołówce, na Bułgarskiej zrobił swoje, teraz czas na poważniejsze wyzwania. Do przerwy na kadrę zagramy na niewygodnych obiektach w Częstochowie i Lubinie, później przyjedzie tutaj Pogoń, a na koniec sierpnia Lech Poznań uda się do Mielca, gdzie nie wygrał w lidze od ponad 31 lat. Od 4. kolejki Ekstraklasy będzie już tylko trudniej, a tymczasem kadra Kolejorza wygląda jak wygląda. Jedno zwycięstwo z beniaminkiem u siebie nic na razie nie zmieniło, niczego nie poprawiło, Niels Frederiksen z obecnymi piłkarzami robi swoje, widać efekty jego pracy z zawodnikami, najwyższy czas, żeby w końcu uaktywnił się zarząd będący największym hamulcowym naszego klubu i to na wszystkich możliwych polach.
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)
The post Pięć szybkich wniosków: Lech – Lechia 3:1 first appeared on KKSLECH.com.