Jednego razu tuż przed walką o olimpijskie medale skradziono mu "majteczki podszyte zamszem". Innym razem wbito igłę w jedwab koła jego roweru. Ale "Żelazny Józio" nie przeszedł do historii jako kolarz pechowy. To on był liderem drużyny, która sto lat temu zdobyła dla Polski pierwszy w historii medal igrzysk. A później we wspomnieniach, które spisał i które przekazała nam jego wnuczka, wyjaśnił, dlaczego za srebro Francuzi na igrzyskach Paryż 1924 zagrali jemu i kolegom "Mazurka Dąbrowskiego".