Reprezentacja Polski w czwartek rozpocznie zmagania w turnieju finałowym Ligi Narodów. Ponownie ich rywalem w ćwierćfinale będzie Brazylia. – Ja lubię szukać analogii, czasem bywam przesądny. Patrzę chociaż na poprzedni rok, również finały VNL były w Polsce, w Gdańsku. Teraz jesteśmy w Łodzi i znów gramy w ćwierćfinale z Brazylią. Można się więc doszukać paru smaczków – powiedział Strefie Siatkówki libero polskiej kadry, Jakub Popiwczak.
Te kilka dni odpoczynku po sezonie klubowym wystarczyło?
– Odpoczynku było bardzo mało. Trener był nieugięty i nie pozwolił zapomnieć o siatkówce. Kilka dni wolnego było, spędziłem je z rodziną w górach, trochę roweru, zwiedzania. Jakościowy, dobry czas.
Po wolnym przyjechałeś do Spały…
– Dwa lub trzy tygodnie trenowaliśmy w Spale. Wiadomo, że należy do tego inaczej podejść. Nie można się wyłączyć, tylko każdego dnia musimy się skupić na tym, żeby je wykonać na maksa, najlepiej jak potrafimy. To nas przygotowuje do tego, co dzieje się na boisku, żeby być w każdym momencie gotowym.
Chyba możesz być zadowolony ze swojej gry. Zwłaszcza w ostatnim turnieju Ligi Narodów w Słowenii?
– Po ostatnim meczu wybuchło. Volleyballworld zaprosiło mnie do rolki na instagramie, więc coś było na rzeczy. Mecz z Serbią mi wyszedł. Trzeba być zadowolonym, zagrałem dobre spotkanie. Cieszę się, że miałem okazję do tego. W poprzednim turnieju mogłem zagrać cztery mecze. Biorąc pod uwagę poprzedni sezon, w którym pojechałem tylko na jeden turniej, gdzie pół na pół graliśmy z Pawłem Zatorskim i potem grania miałem zdecydowanie mniej. Liga Narodów to fajna sprawa dla zawodników, którzy mają mniejsze doświadczenie. Grają trochę krócej w reprezentacji i mają okazję, żeby się pokazać i zahartować się na międzynarodowym poziomie.
Miałeś teraz trochę więcej okazji do gry. Czujesz różnicę w porównaniu do poprzedniego sezonu?
– Szanse dostawałem. Trochę grałem w Lidze Narodów, mistrzostwach Europy. Trener mi zaufał i zagrałem również w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich kilka meczów. Szanse dostawałem, natomiast wiadomo, że dojrzewam jako zawodnik i jako człowiek. Krzepnę. Reprezentacja to większy wydatek emocjonalny niż gra w klubie. Jesteśmy wystawieni na cały kraj, więc do tego trzeba się przyzwyczaić i nauczyć. To naturalne, że z roku na rok człowiek lepiej sobie z tym radzi i jest w stanie lepiej prezentować się na boisku.
Czujecie, że finały Ligi Narodów to taki ostateczny sprawdzian?
– Ja lubię szukać analogii, czasem bywam przesądny. Patrzę chociaż na poprzedni rok, również finały VNL były w Polsce, w Gdańsku. Teraz jesteśmy w Łodzi i znów gramy w ćwierćfinale w Brazylią. Można się więc doszukać paru smaczków. Myślę, że dobrze, że będziemy mogli przyzwyczaić do ciśnienia i presji, emocji, które będą nam towarzyszyć. Granie przy trochę jednak pustych trybunach w Słowenii, to co innego niż gra w pełnych halach, przed własnymi kibicami. To fajny etap przygotowań do tego, co najważniejsze czyli igrzysk olimpijskich.
Jak się czujecie z tym, że trener Grbić nie podjął jeszcze decyzji dotyczącej składu na igrzyska olimpijskie?
– Jako sportowcy, musimy być gotowi na to, że trener musi podjąć decyzje, że musi kogoś z nas skreślić. Nieważne, kto to będzie. Mi było już smutno przy poprzednich decyzjach, kiedy inni koledzy jechali do domów. To po prostu boli. Żyjemy w tym środowisku, jesteśmy tego nauczeni i każdy z nas jest na to gotowy. Wewnątrz nas to nie jest temat, który cały czas wałkujemy. Trochę się nawet uśmiechamy, traktujemy to ironicznie, z żartem, bo na koniec najważniejsze jest dobro zespołu. Wiadomo, każdy chciałby być jego częścią. Każdy pracuje i robi wszystko, co się da, żeby do Paryża pojechać. Ostateczną decyzję podejmie trener i trzeba będzie to zaakceptować.
Co jest waszą największą siłą? Oprócz szerokiego i równego składu.
– Mamy ich wiele. Wszystkie czynniki do tego, żeby wygrywać i walczyć o najwyższe cele. Mamy siłę w postaci Wilfredo Leona, mamy doświadczenie, pełen wachlarz zawodników, z których trener może wybierać pod konkretnego rywala. Wszystko powinno grać. Ja jestem przekonany, że ta grupa ma wszystko, żeby grać wielkie i myśleć o wygrywaniu z każdym przeciwnikiem.
Artykuł Popiwczak: Po ostatnim meczu wybuchło. Coś było na rzeczy pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.