Tegoroczne czerwcowe grzybobranie w Beskidzie Niskim jest jak w powiedzeniu o babce, co na dwoje wróżyła: jedni szli w las i znajdywali kilkadziesiąt prawdziwków, innym natura szczęścia skąpiła i wracali z pustym koszykiem. Dzisiaj Monika Wąsacz, mieszkanka Zdyni postawiła wreszcie kropkę nad „i” i przyniosła z lasu okaz, pod ciężarem którego waga się ugięła.