Bill Clinton nie posiadał doświadczenia w sprawach zagranicznych. Zakładał, że skoro USA wygrały zimną wojnę, to teraz powinny się się skupić na własnym podwórku, a nie na NATO czy Rosji. Był to zarazem atut, bo istniała możliwość wpływania na jego sposób myślenia o świecie – mówi Jerzy Koźmiński, ambasador RP w Waszyngtonie. w latach 1994-2000.