W dobrze bawiącym się i dobrze dogadującym towarzystwie byli też reprezentanci lewicy, PSL i Hołowni. Ileż interesików sobie wtedy załatwili?
Post Sami swoi na imprezce pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.
Każdego dnia życie dostarcza nowych dowodów, jak wielkim złudzeniem jest wiara, że ludzie wybrani na posłów czy senatorów będą się zachowywać inaczej, niż to robili wcześniej. Albo że domowi przemocowcy i bumelanci nagle staną się aniołami i pracusiami.
Zdarzają się oczywiście wyjątki. Bywa, że człowiek dorasta do ważnych funkcji czy stanowisk. Ale najczęściej jest tak, że po wyborach nie obserwujemy w życiu wybrańców narodu przypływu mądrości, uczciwości i przejścia od prywaty do dbania o interesy państwa. Kto miał pociąg do lewych interesów, ten w parlamencie może tę przypadłość twórczo rozwinąć, i to na dużą skalę. A ten, kto traktuje politykę jako trampolinę do kariery, będzie zmieniał partie z każdą zmianą wiatru. Kto zaś uważa za największą wartość dobro własnej rodziny, ten powsadza nawet najdalszych kuzynów na dobrze płatne posady. I tak dalej, i tak dalej. A efekt jest taki, że prysła nadzieja. Kto jeszcze wierzy, że politycy odmienią nasz kraj? Zostało rozczarowanie. I coraz bardziej krytyczny stosunek do całego świata polityki. W rosnącym pesymizmie umacniają ludzi kolejne informacje o kulisach życia na Wiejskiej, przecieki z ministerstw czy sztabów partyjnych.
W minionym tygodniu mieliśmy głośną imprezę. Taką, która jest jednocześnie zbiorem głupoty, bezczelności i obłudy. Polityka w pigułce. Na urodzinach dziennikarza o prawicowych sympatiach pojawiła się kawalkada polityków wszystkich opcji. Jak wszyscy mają oni prawo chodzić, gdzie chcą – byle nie robili tego w godzinach pracy. Gdy w Sejmie prezes NIK Marian Banaś prezentował doroczne sprawozdanie z prac Izby, mówił do pustej sali. Frekwencja przegrała z urodzinami. Tam był tłum. Czasem błahe wydarzenie towarzyskie lepiej opisuje naszą klasę polityczną niż tysiąc debat i wywiadów dla mediów. Gdy dziennik „Fakt” pokazał zdjęcia z tej imprezki, zobaczyliśmy świat inny od tego, jaki widzimy w czasie obrad Sejmu. Zobaczyliśmy polityków PO w komitywie z pisowcami. W dobrze bawiącym się i dobrze dogadującym towarzystwie byli też reprezentanci lewicy, PSL i Hołowni. Ileż interesików sobie wtedy załatwili?
A jak ta mozaika personalna świadczy o wiarygodności dziennikarza jubilata? I o zaufaniu do tej politycznie wielobarwnej grupki?
Skoro więc oni ciągle kpią sobie z traktowanego instrumentalnie społeczeństwa, to czas pomyśleć o radykalnym przerwaniu tego chocholego tańca. I przyśpieszonych wyborach.
Post Sami swoi na imprezce pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.