„Wolne narody znów słyszą bębny wojny i z niepokojem obserwują militaryzację kwestii, o których do niedawna sądziliśmy, że raczej nie staną się katalizatorami konfliktu zbrojnego. Szukajmy dalej szansy na pokój, po raz kolejny przygotowując się przy tym (…) na klątwę wojny” – napisał Pezzullo w liście do pracowników z okazji Anzac Day, święta upamiętniającego poległych żołnierzy.
Te wolne narody to zapewne te, które w ciągu ostatniego roku zamknęły ludzi w domach i zakazały normalnego życia z powodu złowrogiego wirusa. Te narody, które dziś zapowiadają segregację sanitarną i wprowadzanie specjalnych tzw. paszportów covidowych.
Sekretarz wydziału spraw wewnętrznych Australii nie napisał wprost, kogo uważa za zagrożenie dla pokoju, ale media uznały jego komentarz za aluzję do rosnącej asertywności Chin i bardzo napiętych relacji na linii Canberra-Pekin.
Minister obrony Australii Peter Dutton oceniał niedawno, że „nie należy nie doceniać” ryzyka wojny w związku z Tajwanem – rządzoną demokratycznie wyspą; komunistyczne władze ChRL uznają ją za nieodłączną część swojego terytorium i nigdy nie wykluczyły możliwości użycia siły, by przejąć nad nią kontrolę.
Minister spraw wewnętrznych Australii Karen Andrews wyraziła poparcie dla opinii przedstawionej przez Pezzullo. Skrytykował ją natomiast poseł opozycyjnej Australijskiej Partii Pracy Bill Shorten, który zarzucił Pezzullo używanie „zapalnego języka” w stosunku do Chin.
Relacje australijsko-chińskie znacznie ochłodziły się w ostatnich latach między innymi w związku z apelami premiera Australii Scotta Morrisona o przeprowadzenie niezależnego dochodzenia w sprawie genezy pandemii koronawirusa. Po tych apelach Pekin wprowadził formalne i nieformalne ograniczenia dotyczące importu australijskich towarów, w tym węgla, jęczmienia, wołowiny, wina i drewna.
W ubiegłym tygodniu rząd Morrisona unieważnił dwie umowy zawarte przez australijski stan Wiktoria w ramach lansowanej przez chińskie władze Inicjatywy Pasa i Szlaku. Premier wyraził przy tym poparcie dla „wolnego i otwartego Indo-Pacyfiku” oraz świata „ceniącego wolność”. Pekin potępił tę decyzję i wezwał Canberrę, aby „porzuciła zimnowojenne myślenie i uprzedzenia ideologiczne”.
Także Australia, jak wszystkie „wolne narody”, stosowała w czasie epidemii koronawirusa bardzo surowe restrykcje. Dość powiedzieć, że mieszkańcy Melbourne otrzymali w ubiegłym roku sześciotygodniowy zakaz opuszczania domów poza uzasadnionymi przypadkami.
Wprowadzono „14 dniowy areszt domowy”, nazywany dla zmylenia przeciwnika „kwarantanną” dla osób zakażonych koronawirusem oraz tych, którzy mieli z nimi kontakt. Zamknięto restauracje, sklepy, siłownie etc., a także wprowadzono ograniczenia w możliwości podróżowania.
Bardzo surowe obostrzenia dotyczyły także spotkań rodzinnych i organizacji imprez, która przez rygorystyczne limity była niemal niemożliwa. Ze znoszeniem obostrzeń jednak się nie spieszono, niektóre stany zniosły je dopiero po tym, jak „od dłuższego czasu nie odnotowano żadnego nowego przypadku”.
Źródło: PAP/nczas.com/gov.pl
Artykuł Świat na krawędzi wojny!? „Wolne narody znów słyszą bębny wojny” pochodzi z serwisu NCZAS.COM.