Duch i znaczenie pierwszej Solidarności zostały zniszczone, tak to czuje większość Polek i Polaków
Co by to było, gdyby się okazało, że Solidarność 1980 r. była swego rodzaju rewolucją, która może odmienić jakiś kraj? Co by było, gdyby ta świadomość naprawdę przenikła do naszych umysłów? I co, gdyby możliwość społecznej rewolucji i jej świadomość teraz znów się rozpaliła? Takie myśli przychodzą mi do głowy, gdy odliczam kolejne etapy Solidarności. Jestem z generacji, która z lat 1980 i 1981 ma zaledwie mgliste obrazy czołgów przejeżdżających przez ulice mojego miasta i znaczek Solidarności przypięty w rodzinnym domu do dywanika na ścianie nad tapczanem.
Młodzi chcą solidarności
Gryfice to typowa mała miejscowość, takie miastko, jak określił to Maciej Gdula, politolog i polityk Wiosny, w rozprawie „Dobra zmiana w Miastku” o Polakach i Polkach popierających PiS. Kilkanaście tysięcy mieszkańców żyje w miasteczku na Pomorzu Zachodnim. „Z tej Solidarności wszystko rozleciało się na drobne – mówi 66-letni emeryt, który z kolegą siedzi nad rzeką Regą. – Ci, którzy szli kiedyś w jednym szeregu, potem pozakładali różne odmiany Solidarności i za bardzo chyba w politykę poszli. A teraz co? Nie zbiorą się ludzie, tak jak kiedyś solidarność była, nie widać tego. Pieniądze zgubiły ludzi”. Mężczyzna pamięta te czasy, gdy ideały nie były jeszcze wyśmiewane, gdy w „Tygodniku Solidarność” na pierwszej stronie przedrukowano tekst „Piosenki dla córki” Macieja Pietrzyka. Śpiewał „o tych ludziach, którzy poczuli / że są teraz właśnie u siebie / solidarnie walczą o dzisiaj / i o jutro także dla ciebie”. Dziś to zalatuje przestarzałym patosem. I niespełnionym marzeniem. „Ideały to już poszły dawno. Ludzie odrzucają to, co wiąże się z odpowiedzialnością – narzeka emeryt z Gryfic. – Młodzi mają inne cele – mercedesa, dom już w wieku 30 lat. Cóż, kończą studia, są mądrzejsi, niech robią tę Polskę”.
Robią więc. W Gdańsku, tam, gdzie może nie wszystko, ale wiele z Solidarności się zaczęło, po zamordowaniu prezydenta Pawła Adamowicza w styczniu ub.r. zainicjowano kampanię społeczną pilotowaną przez Europejskie Centrum Solidarności (ECS). Uczniowie i uczennice trójmiejskich szkół średnich sformułowali 21 postulatów, wyszli na ulice, manifestowali. Oto niektóre punkty:
2. Nie chcemy, by politycy celowo pogłębiali podziały w społeczeństwie.
3. Żądamy niezależnych, obiektywnych mediów publicznych.
6. Domagamy się kształcenia obywatelskiego na wszystkich etapach edukacji.
13. Żądamy równouprawnienia płci!
16. Domagamy się, by placówki szkolne w godzinach popołudniowych oferowały zajęcia ogólnorozwojowe, artystyczne i sportowe.
18. Chcemy, by młodzi ludzie angażowali się w sprawy społeczne i polityczne.
20. Domagamy się szacunku dla środowiska naturalnego, które jest dobrem wspólnym.
21. Nic o nas bez nas – młodych.
Jedną z uczestniczek akcji jest Julia Borzeszkowska. 20-latka studiuje dziś prawo, w kampanię zaangażowała się jeszcze jako licealistka. „To było 21 naszych postulatów na XXI w. Poczuliśmy wtedy, że jako uczniowie powinniśmy zrobić coś razem. Myślę, że nadal inspirujemy się tą starą Solidarnością. Współpracowaliśmy z różnymi liceami, samorządami uczniowskimi, organizowaliśmy marsz. Wszystko w ramach zasady działania ponad podziałami”. Julia podkreśla, że wielu młodych ludzi kontynuowało swoje zaangażowanie na innych polach – ona sama nadal działa w projekcie ECS. „Od tamtej pory czuję, że jeśli coś jest nie tak, możemy coś z tym zrobić, okazać swój sprzeciw, zrobić więcej. Można, obywatelsko, jako zwykli ludzie, zadziałać”.
Elementem kampanii jest konkurs na plakat związany z 21 postulatami młodych. Najlepsze prace zostaną pokazane pod koniec sierpnia w ramach Święta Wolności i Demokracji, organizowanego przez miasto Gdańsk. Koordynatorką projektu jest Dorota Brzezińska. „Chociaż ze smutkiem patrzę na to, co się dzieje w Polsce, to ten projekt wzmocnił moją nadzieję”, twierdzi. Brzezińska ma wiele lat doświadczenia w działalności społecznej, edukacji i integracji. 10 lat temu angażowała się w projekt o wartościach tzw. małej solidarności. „Problem w tym, że dzielimy się pokoleniowo i tym samym zabieramy sobie możliwość nauczenia się czegoś od siebie nawzajem. Tymczasem pracując z młodymi ludźmi, widzę, że oni mają głęboki wgląd w różne aspekty społeczne. Jednak starsi nie dają im przestrzeni, aby to wyrazić”, zwraca uwagę.
Młodzi uczniowie chcą działać. Pytanie, czy działania organizowane wspólnie z instytucjami państwowymi lub samorządami mogą doprowadzić do zmian. Prawdziwy protest, dążący do fundamentalnej zmiany lub obalenia czegoś, raczej nie powstaje w ramach istniejących instytucji. Jeśli zatem Rafał Trzaskowski mówi, że chce tworzyć nowy ruch, wiele po tym oczekiwać nie można. „Protesty nie mogą wychodzić z instytucji państwa czy samorządów. Powstają, gdy w społeczeństwie rodzi się gwałtowne uczucie sprzeciwu wobec istniejącej rzeczywistości albo – odwrotnie – poparcia dla jakiejś idei”, pisze Peter Unfried w niemieckim miesięczniku „Futurzwei”, poświęconym przyszłości. Protest musi mieć jasny cel, mocne hasła i liderów, którzy potrafią wyrazić obawy i potrzeby protestujących.
Na pytanie, dlaczego dzisiejsze protesty nie tylko w Niemczech niezupełnie się udają, nie owocują realnymi zmianami, Unfried odpowiada: bo wszyscy jesteśmy uczestnikami systemu, który krytykujemy. „Każdy, kto udaje, że nie jest częścią społeczeństwa, które krytykuje, jest po pierwsze nieautentyczny, a po drugie jest zainteresowany nie poprawą warunków, tylko odgrywaniem własnej roli”. Jeśli udaję, że nie jestem częścią problemu, nie widzę też potrzeby zmian u siebie – to wydaje się jednym z głównych powodów tak silnych podziałów w społeczeństwach. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać, bo dialog wymaga gotowości do refleksji nad własną pozycją i jej ewentualną zmianą.
Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 35/2020, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.
Fot. Wojciech Stróżyk/REPORTER
Post Pozostałości z Solidarności pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.