Latami całymi obrzucany kalumniami i prześladowany czarny kot stopniowo wracał do łask, a ludzie zaczęli uważać go za dobrego towarzysza.
W wielu francuskich regionach – w Zagłębiu Paryskim, w Żyrondzie, w regionie Loara – Atlantyk czy na Południu – tam najczęściej uważano, że czarny kot przynosi szczęście mieszkańcom domu, w którym żyje. A kiedy czarny kot kichnie w pobliżu panny młodej, w dzień ślubu, małżeństwo będzie szczęśliwe.
W Béarn (historyczna prowincja w południowo–zachodniej Francji – przyp. tłum.) wierzono, że czarny kot dlatego przynosi szczęście, bo ma nadprzyrodzoną moc odganiania złych czarów. W Dolnej Bretanii opowiadano, że jeśli czarny kot ma choć jeden biały włos, to włos ten będzie szczególnie cennym talizmanem dla tego, kto go wyrwie.
W Burbonii (region historyczny w centrum Francji, dzisiaj część Owernii – przyp. tłum.) w środku Francji pokutuje przesąd, że jeśli czarny kot umości się na kolanach kobiety w ciąży i mrugnie trzy razy, na świat przyjdzie chłopiec.
W Wogezach, aby myśliwy niecelnie strzelał wystarczy ukryć w jego myśliwskiej torbie lewą łapę czarnego kota. Nader często jednak tradycje i zwyczaje idą wbrew logice... Trzeba zabić jedno zwierzę, żeby uratować inne.
Redakcja Focus.pl wybierze dla Ciebie najlepsze artykuły tygodnia. Zapisz się na nasz newsletter
W Owernii sądzono, że spotkanie czarnej kotki przy pełni księżyca to dobra wróżba, bowiem istnieje duże prawdopodobieństwo, że wasza sakiewka napełni się złotem.
W Szkocji wałęsający się czarny kot, który schroni się na dachu domostwa, przynosi mieszkańcom dobrobyt i szczęście.
W Belgii i w Luksemburgu uważa się czarnego kota za najlepszego z kotów i największego wśród nich pogromcę gryzoni.
W Walonii, jeżeli w miocie pojawi się czarny kot, jest to oznaką szczęścia i pomyślności. Natomiast nie wolno go oddawać, ponieważ spadną na was kłopoty.
W Holandii, jeżeli u twojego sąsiada urodziły się właśnie małe koty i podaruje on wam jednego z nich, czarnego, będzie to dobrą wróżbą, ponieważ symbolicznie „wprowadzi do waszego domu szczęście”.
W Japonii koty pojawiły się w VI wieku, równocześnie z doktryną buddyjską, lecz dopiero od 19 września roku 999, kiedy to cesarz Ichijo na trzynaste urodziny otrzymał w podarunku kota, rozpoczął się kult kota, którego uznano za zwierzę święte. W Kraju Wschodzącego Słońca uważa się kota za talizman, a zwłaszcza gdy ma on umaszczenie „szylkretowe”, z przewagą rudego i czarnego. Japończycy darzą koty uwielbieniem, a liczni artyści, na przykład Utagawa Hiroshige czy Utagawa Kuniyoshi uwiecznili je w wielu swoich pracach – często był to właśnie kot czarny.
To zresztą właśnie w Japonii stworzono Maneki-neko, na wzór Bobtail, kota o krótkim, zakręconym ogonku – uważa się go za talizman domu. Taką tradycyjną figurkę, zazwyczaj ceramiczną lub wykonaną z porcelany, często też z plastiku, znajdujemy w butikach z pamiątkami. Maneki-neko, kot inny niż wszystkie, przedstawiany jest w pozycji siedzącej z uniesioną na wysokość ucha łapą, lewą lub prawą. Widzimy go na sklepowych wystawach, jest także przy kasach w centrach handlowych oraz w pachinko (salonach gier). Maneki-neko mają też swoje miejsce w domach, często w postaci skarbonki, wieszaka na klucze czy innych, bardziej lub mniej przydatnych przedmiotów.
Maneki znaczy „zapraszać” w sensie „przyciągać”, „zachęcać do wejścia” a neko oznacza „kot”. Otóż sądzi się, że Maneki-neko przyciąga powodzenie. Maneki-neko z uniesioną lewą łapą ma sprowadzać klientów, z uniesioną prawą – pieniądze. Niektóre z figurek mają uniesione obie łapy. Im więcej Maneki-neko z lewą łapą w górze, tym większe powodzenie. Ten symboliczny koci gest ma swoje źródło w przysłowiu chińskiej dynastii Tang: „Kiedy kot się myje, zbliżają się goście”.
Maneki-neko istnieje we wszystkich kolorach, czasami wręcz nieprawdopodobnych, a każdy ma inną moc: trójkolorowy, najbardziej popularny (biały z czarnymi i rudymi plamkami), to potężny talizman szczęścia, zielony zapewnia powodzenie na studiach, różowy przynosi szczęście w miłości, złoty zapewnia bogactwo, biały symbolizuje czystość, czerwony chroni przed chorobami.
Maneki-neko istnieje, a jakże, również w kolorze czarnym. Ma moc odganiania złych duchów. Największą popularnością cieszy się u kobiet, wierzy się bowiem, że broni przed napastnikami.
Anglicy przypisują czarnemu kotu szczególne przymioty i talenty, nietrudno więc dostrzec, jak wiele życzliwości mają dla tych zwierzaków. Krótko mówiąc, czarny kot jest dla Anglików synonimem szczęścia!
Na północy kraju zobaczenie czarnego kota przynosi szczęście, dlatego tradycja każe w tym momencie wypowiedzieć jakieś życzenie. Czarny kot, który szuka schronienia w domu lub na statku, przynosi pomyślność, a także pieniądze, pod warunkiem wszakże, że się go nie wygoni.
Uzależnionym od gier radzi się, by mieli przy sobie włos czarnego kota lub, żeby siedem razy pogłaskali go po grzbiecie przed rozpoczęciem gry. Możecie też wygrać w Lotto, jeżeli przeciągniecie swój kupon po kocim grzbiecie... Nie twierdzimy jednakże, że kotu to się spodoba!
W Anglii czarny kot jest uważany za talizman szczęścia do tego stopnia, że nawet wierzy się, że kiedy dziewczyna mieszka razem z czarnym kotem, stanowi to obietnicę pojawienia się wielu zalotników oraz stabilnego związku. A noszenie ubrania z wizerunkami kotów, czarnych bądź nie, to sposób na przyciąganie szczęścia.
Amerykanie, którzy szczególnie admirują czarne koty z białym łepkiem – taki właśnie nader często pojawia się w amerykańskich kreskówkach – twierdzą, że czarny kot w domu przynosi rodzinie szczęście, a ponadto chroni dom przed pożarem.
Popularne są broszki i spinki w postaci czarnego kota, bo przynoszą szczęście.
Zaleca się także noszenie w saszetce zawiązanej na szyi, kilku białych włosów wyrwanych swojemu czarnemu kotu, jako talizman chroniący przed niepożądanymi zdarzeniami lub przed... zbłąkanymi czarownicami.
W Ameryce wierzy się również, że czarny kot pozwala odzyskać ukochaną osobę. Radzi się zamknąć kota na kilka chwil w koszyku, następnie należy na nim usiąść i trzykrotnie powtórzyć: „miłości moja, wróć do mnie”, intensywnie przy tym myśląc o ukochanym (ukochanej). Praktyka ta nie potwierdza, czy ukochany wraca... lecz cóż szkodzi spróbować!
W roku 600 naszej ery, prorok Mahomet głosił wiarę, zawsze trzymając na rękach kota. Nie wiadomo, czy był to kot czarny, lecz od tego czasu kot uważany był za zwierzę święte. Podobno kot uratował Mahometa przed ukąszeniem jadowitego węża.
W Brazylii, Nana, wróżka płodności i twórczości, jest także obrończynią kotów. A na przykład w mieście Salvador de Bahia, czarne koty są otoczone szczególnym szacunkiem, bowiem przypisuje się im moce obronne.
W Chinach czarny kot chroni przed złymi duchami. Około roku 500 p.n.e. Konfucjusz miał kota.
W Kambodży pojawienie się czarnego kota zapowiada deszcz po długim okresie suszy.
W Tajlandii przypisuje się każdemu kotu, niezależnie od umaszczenia, umiejętność przewidywania trzęsień ziemi oraz momentu ich nadejścia. Skądinąd jednak wiadomo, że w czasie tsunami w Tajlandii w grudniu 2004 roku, wszystkie gatunki zwierząt „przepowiedziały” katastrofę.
W Republice Środkowej Afryki, przez wiele lat torebki na „zioła” wytwarzano ze skór czarnych kotów.
Istnieje jeszcze wiele przesądów związanych z czarnych kotem, których pochodzenia nie znamy. Na przykład: zobaczyć postać czarnego kota – mieć szczęście. A jeśli przechodzicie drogą, tuż po tym, jak przebiegnie ją czarny kot, pomyślcie koniecznie życzenie, na pewno się spełni!
Marynarze są bardzo przesądni, a trzeba mieć w sobie niezwykłą odwagę, by stawić czoła oceanom i morzom, zatem chronić się należy wszelkimi sposobami, z gris-gris włącznie (zaklęcie, talizman voodoo dla ochrony przed złem – przyp. tłum.) i uważnie patrzeć na wszelkie znaki... Morskie przesądy istnieją od wieków i nadal mają się dobrze.
Marynarzom i rybakom nie wszystkie zwierzęta były miłe. Na przykład strasznie bali się królików. Zabraniano nawet wymieniać ich imienia na pokładzie statku. Wywodziło się to stąd, że króliki, stworzenia ogromnie żarłoczne, niszczyły sieci rybackie i liny statku. Podobnie, jak inne gryzonie, również szczury były przekleństwem załóg, tym bardziej że nie tylko niszczyły sieci, lecz dobierały się do zapasów jedzenia, a także roznosiły choroby zarażając nieraz całą załogę.
Dlatego też kot, pogromca szczurów, stał się sprzymierzeńcem marynarzy i żaden statek nie wybierał się w podróż bez zaokrętowania kilku kotów, w tym koniecznie czarnych. Towarzystwa ubezpieczeniowe z Genui wymagały zaliczania kotów do załogi statku jako środka zabezpieczenia ładunku żywności oraz stanu statku. Podobnie galery weneckie w XV wieku, okrętowały majtka zwanego „strażnikiem kotów”. Majtek ów pilnował, by kotom niczego nie brakowało i żeby ciągle pozostawały w gotowości do tępienia gryzoni. Także Colbert, ówczesny francuski minister ds. floty morskiej wymagał, by koty figurowały w składzie załogi. Jego autorstwa jest również słynne zdanie: „Statek może wypłynąć w morze, jeżeli na pokładzie ma co najmniej dwa koty”. Ten zwyczaj zaokrętowania kotów na statek sięga jeszcze czasów starożytnego Egiptu. Już 8 tysięcy lat temu Egipcjanie dbali, by na statku znalazły się koty, ponieważ wierzyli, że zapewnią szczęśliwą przeprawę Nilem i innymi wodami. W taki zresztą sposób kot został wprowadzony do Europy.
Anegdota mówi, że statek uznawano za opuszczony, gdy na jego pokładzie nie dostrzeżono śladu żywej duszy a ten, kto na niego trafi, może całkowicie legalnie go sobie przywłaszczyć i nie będzie to wcale wbrew prawu. Stąd wywodzi się wyrażenie „nie ma już kota na statku” (franc. synonim „nie ma żywej duszy” – przyp. tłum.). Bo jeśli choć jeden kot znajdował się na pokładzie, mimo że nie było śladu załogi, statek nie był uważany za opuszczony.
Obecność czarnego kota na statku, oprócz tępienia szczurów, miała jeszcze jeden cel: kot był maskotką okrętu. Księgi pokładowe angielskich okrętów, między XVII a XX wiekiem, zawsze podawały imię czarnego kota, ponieważ traktowano go jako pełnoprawnego członka załogi. Powstała w 1688 roku brytyjska korporacja ubezpieczeniowa Lloyd's of London zawierała w kontraktach morskich klauzulę o obowiązkowym posiadaniu na pokładzie statku pewnej liczby kotów, w tym koniecznie przynajmniej jednego czarnego, co stanowiło w ogóle warunek ubezpieczenia statku. Liczba kotów była skrupulatnie kalkulowana w stosunku do rozmiarów statku oraz ilości prowiantu. Brytyjski okręt Royal Navy Pembroke pływał przez długi czas z czarnym kotem zwanym Charlie, prawdziwą maskotką całej załogi. Okręt ten wsławił się w czasie deportacji Akadian w 1755 roku (wysiedlanie francuskojęzycznych mieszkańców Akadii, dziś Nowej Szkocji – przyp. tłum.). Po swojej śmierci, Charlie został pochowany z honorami wojskowymi.
Także w XX wieku, sławę zyskało wiele czarnych kotów pływających na okrętach wojennych:
Natomiast francuscy marynarze bali się czarnych kotów, i to mimo że powszechnie ceniono ich obecność na statkach, ponieważ broniły przed gryzoniami zapasów żywności, olinowania i sieci, o czym wcześniej wspominaliśmy. Dla Francuzów, jeżeli, przypadkiem, czarny kot zbliżył się do statku gotowego do wypłynięcia, często był to powód do zaniechania wyjścia w morze. Z kolei, jeżeli kot, niezależnie od koloru sierści, pojawił się w momencie zaokrętowania, marynarze musieli go zatrzymać, bo przegonienie go ze statku stanowiłoby złą wróżbę i zapowiadało niebezpieczny rejs, w czasie którego burze i różne niebezpieczeństwa groziłyby statkowi i jego załodze. Zatem, w tej sytuacji, czarny kot stanowił ochronę.
Nie do wiary, lecz musicie wiedzieć, że czarny kot, niezależnie od tych wszystkich legend i opowieści, ma również, oczywiście według dawnych ludowych wierzeń, moce egzorcystyczne i terapeutyczne!
Czasami złowrogi wizerunek czarnego kota był tak silnie zakorzeniony w ludowych wierzeniach, że wprost pobudzał do kreowania najbardziej szalonych i nieprawdopodobnych przesądów. A zarazem przypisywania mu zdolności uzdrawiania. Otóż:
W dzisiejszych czasach badania potwierdziły korzyści płynące z towarzystwa kota, czarnego lub innego. Otóż, właściciele kotów są w mniejszym stopniu, niż inni, narażeni na zawał serca oraz dodatkowo są bardziej odporni na stres. Lecz to nie wszystko, słuchanie mruczenia kota jest lecznicze, zmniejsza ryzyko depresji, ponadto zwiększa gęstość kości, a nawet obniża ciśnienie tętnicze. Nazywa się to „mruczoterapią”! Co więcej, samo głaskanie kota jest dobroczynne, z pewnością ten fakt wpłynął na rozwój kocich barów w Japonii!
Powyższy tekst jest fragmentem książki "Tajemniczy czarny kot" autorstwa francuskiej pisarki Nathalie Semenuik - wewnątrz znajdziecie jeszcze więcej fascynujących ciekawostek ze świata ludzi i kotów.