"w annałach zostanie"
Blog "a jednak się kręci", włącznie z dysputami pod wpisami autora, to też są annały. Główny nurt historii (także: historii futbolu), ten moderowany przez najmasowsze media z ich Złotymi Piłkami i Diamentowymi Sratami-Pierdatami, trzeba traktować jak kronikę Wincentego Kadłubka. Albo, w najlepszym razie, Galla Anonima. I samodzielnie docierać do źródeł. Jak grał Pele, trudno orzec. Ale jak grał Maradona, to już mozna na klasztornym strychu youtube'a wygrzebać.
Oficjalna wersja historycznej prawdy o futbolu zawsze będzie podporządkowana jakiejś tam, aktualnie panującej, polityce czy religii (współczesną wersją religii jest statystyka, z jej różańcami rankingów i litaniemi zestawień), a do prawdy ciut bardziej zdindywidualizowanej i sprofilowanej (która jednakowoż też będzie, jak powiada Nietzsche, ruchomą armią metafor) trzeba sobie dochodzić samemu.
Mnie osobiście, bardziej niż Real, zajmuje osobliwy przypadek Zinedine'a Zidane'a. Jako trenera. Kto wie, czy z jakimś lepszym trenerem (w sensie profesjonalnej, czysto technicznej roboty trenerskiej) Real zrobiłby to, co zrobił. Natomiast jeśli chodzi o piłkarzy, to oprócz przeciętniaka wśród bramkarzy (a w dodatku, na dobrą sprawę, kurdupla - Keylora Navasa), ciekawy jest casus patałacha Benzemy, co to gola przewrotką nie strzeli i pudłuje na potęgę, chyba że mu bramkarz w nogę piłką trafi. Bez tych dwóch to tych trzech pucharów z uszami też by pewnie nie było.