Po porażce z Fulham Chelsea w ostatnim meczu 2024 roku znów zawiodła - wpadka jest tym większa, że do tej pory Ipswich wygrało zaledwie dwa spotkania, teraz dała swoim kibicom ogromny, niespodziewany prezent noworoczny. Dla londyńczyków 0:2 i powrót na tarczy...
Dużo lepiej w to spotkanie weszli gospodarze. Zaraz po pierwszym gwizdku wynik starcia mógł otworzyć Nathan Broadhead, ale ego strzał został zablokowany przez obrońcę rywali.
Kilka chwil później Filip Jorgensen sfaulował Johna Brooksa, za co arbiter podyktował rzut karny.
Do ustawionej na wapnie piłki podszedł Liam Delap. Napastnik Ipswich Town umieścił piłkę w siatce, dając prowadzenie 1:0.
Chelsea od razu zabrała się za odrabianie strat. Szczęścia przy wykończeniu nie miał Cole Palmer. Reprezentant Anglii trafił jedynie w słupek a dobitka Christophera Nkunku przeleciała obok bramki.
W 24. minucie do siatki w końcu trafił Joao Felix. Radość po stronie "The Blues" nie trwała jednak długo. VAR dopatrzył się bowiem ofsajdu.
Jeszcze przed przerwą do pozycji strzeleckich dochodzili również Moises Caicedo i Cole Palmer. Ich uderzenia nie zmieniły jednak wyniku meczu.
Zaraz po rozpoczęciu drugiej części spotkania kolejną okazję do wpisania się na listę strzelców miał Felix. Jego strzał zablokował jeden z obrońców. Chwilę później niewykorzystane sytuacje znów się zemściły.
W 53. minucie z szybkim atakiem popędziło Ipswich Town. Podanie Delapa na bramkę zamienił Omari Hutchinson, który trafił na 2:0.
Piłkarze Chelsea do samego końca walczyli o odwrócenie losów tego meczu. Ich starania nie przyniosły jednak efektów. Po komplet punktów sięgnęło Ipswich Town, które traci już tylko jedno "oczko" do bezpiecznej strefy. Dla podopiecznych Enzo Mareski było to natomiast już trzecie spotkanie z rzędu w lidze bez zwycięstwa.