Nic nie zapowiadało takiego dramatu. 64-letnia Maria Peczela odwiedziła swoją sąsiadkę i nagle poczuła ostry ból w klatce piersiowej. Wezwane pogotowie zabrało ją do szpitala w Kielcach. Jeszcze przed północą rozmawiała ze swoimi bliskimi, żaląc się, że na oddziale nikt się nią nie zajmuje. Kilka godzin później już nie odbierała telefonu. Zaniepokojona rodzina dowiedziała się, że mimo prób reanimacji nie udało się jej uratować. Synowie mają ogromny żal do personelu: — Gdyby lekarze zareagowali szybciej, mama by żyła! — uważają.