– To nie są szachy i nikt nie powinien tutaj zwracać uwagi, gdy ktoś na siebie spojrzy od czasu do czasu. Po ostatnim gwizdku kończymy mecz, gubimy się i nie ma żadnego problemu – mówił o kontrowersjach w poniedziałkowym meczu Nowak-Mosty MKS Będzin kontra Trefl Gdańsk rozgrywający drużyny z Pomorza.
Karolina Wólczyńska (Strefa Siatkówki): Swoim zagraniem w pierwszej akcji meczu zaskoczyłeś nie tylko swoich kolegów z drużyny, ale również całą halę.
Kamil Droszyński: – Siebie też zaszokowałem chyba, ale czasem takie kuriozalne sytuacje się zdarzają. Dobrze wyszło. Można to nazwać taką kiwką. Zdobyty punkt dopisałem sobie do statystyk. Mam nadzieję, że więcej takich sytuacji nie będzie, ale dobrze wyszło.
Jak byś opisał tak w przysłowiowych dwóch słowach ten mecz?
– Trudny, zmienny. Ile miał być słów? (śmiech) A na poważnie: było to bardzo ciężkie spotkanie. Myślę, że to taka prawdziwa walka o ligowe punkty. Sprawiedliwie to się podzieliło w takim stosunku 2:1. Nie ukrywam, było ciężko pod względem fizycznym. Widać było, że w końcówkach wszyscy już tracili siły. Momentami było nerwowo, ale cieszę się, że finalnie udało się przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Według mnie był to mecz ambitnych drużyn i twardych charakterów. Czy zgodzisz się z tym stwierdzeniem?
– Tak, uważam, że wychodzimy na boisko, żeby walczyć. Z większością chłopaków się znamy. To nie są szachy i nikt nie powinien tutaj zwracać uwagi, gdy ktoś na siebie spojrzy od czasu do czasu. Po ostatnim gwizdku kończymy mecz, gubimy się i nie ma żadnego problemu. Według mnie ten przepis w siatkówce jest średni. Siatkówka to w pewnym sensie męska gra i to, że ja spojrzę na przeciwnika, to nie jest żaden problem. A zawsze jakieś smaczki do tego meczu są dodane.
Pod nieobecność Lukasa Kampy grasz w pełnym wymiarze. Jak się z tym czujesz? Czujesz satysfakcję z możliwości gry?
– Tak. Do Trefla Gdańsk dołączyłem z taką myślą, że każda szansa, którą dostanę, będzie dla mnie ważna i będę chciał ją wykorzystać. No niestety, bo tak trzeba powiedzieć – niestety – drugi sezon z rządu pojawiła się niedyspozycja Lukasa w krótszym albo w dłuższym wymiarze. Mam nadzieję, że w dobry sposób go zastępuję, ale szczerze czekam aż wróci. Wiadomo, że i poziom treningu, i poziom naszej drużyny się podniesie po jego powrocie. Myślę, że to kwestia kolejnego meczu i będzie już z nami, a my będziemy walczyć dalej i razem pociągniemy ten wózek jak w poprzednich sezonach.
Zagraliście najwięcej tie-breaków w lidze (cztery). Można więc określić was walczakami. Tego walczącego charakteru nie udało wam się zaprezentować w spotkaniu piątej kolejki z ZAKSĄ. Stres was złapał w związku z pierwszym meczem domowym w sezonie?
– Słyszałem wiele takich opinii, że tamten mecz nie był najlepszy w naszym wykonaniu. Wiadomo, w momencie, w którym ZAKSA nie ma podstawowych zawodników, to jest dla nas szansa. Nie jest też tak, że trzech niedyspozycja trzech zawodników ZAKSY powoduje, że to słaba drużyna, bo wciąż grają tam wartościowi zawodnicy. Z tego co pamiętam, przegraliśmy dwa sety na przewagi, jeden do 22. Nie uważam, że to był bardzo słaby mecz w naszym wykonaniu. Jeżeli odwrócilibyśmy te dwa sety przegrane w końcówkach na naszą korzyść, to ten mecz wyglądałby inaczej. Szanuję, że ktoś może mieć odmienne zdanie. Myślę, że takie mecze też się zdarzają. To jest liga, a liga jest bardzo długa i w każdym momencie tak naprawdę gorszy moment może się zdarzyć. Takie mecze też budują drużynę. Wiadomo, zwycięstwa bardziej, ale przegrana 3:0 na długo pozostaje w głowie. Wyciągamy z tego wnioski i walczymy dalej. Mówiłem wiele razy, że jest to po prostu sezon walki. Każdy walczy o coś – o pozostanie w lidze, mistrzostwo, znalezienie się w play-off. Dlatego też mecze wyglądają w taki sposób.
Wasi następni rywale to Stal Nysa, Jastrzębski Węgiel i Aluron CMC Warta Zawiercie. Z nysanami zagracie jak równy z równym, ale faworytami kolejnych spotkań są przeciwnicy. Zawsze motywacja jest większa na tych teoretycznie silniejszych rywali, ale będzie bardzo trudno urwać im punkty.
– W tej lidze każde spotkanie jest ciężkie. Wiadomo, że kiedy wychodzi się na takie drużyny jak Jastrzębski, ZAKSA czy Zawiercie, to nikt nie oczekuje od nas, że wygramy te mecze, tylko że pokażemy się z dobrej strony. W mojej opinii właśnie w tych meczach pokazujemy się z tej dobrej strony. Nasze nastawienie nie zmienia się – chcemy zdobyć jak najwięcej punktów, a czy będzie to pełna pula czy tylko jedno „oczko”, to inna historia. Walczymy o wszystko, co się da w tym sezonie. Każdy wynik z punktami będzie bardzo dobry dla nas.
Zobacz również:
Wrzawa w meczu. Sobański: Fajnie, gdyby poziom sportowy był ważniejszy.
Artykuł PlusLiga. Kontrowersje w Będzinie. Droszyński: To nie są szachy pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.