– To była świetna przygoda, doświadczenie, które dało piękne wspomnienia. Więcej jest więc tych radosnych chwil niż smutnych z powodu zakończenia igrzysk przegranym meczem – wspomina w rozmowie z Sarą Kalisz ze Sport TVP PL zakończone już blisko dwa tygodnie temu igrzyska olimpijskie była już kapitan reprezentacji Polski siatkarek, Joanna Wołosz.
Tuż po przegranym ćwierćfinale z USA polskie siatkarki nie ukrywały smutku i rozczarowania. Dziś jednak powoli dochodzi do ich, jaki progres wykonały w ostatnich latach i negatywnym emocjom ustępują miejsca pozytywne wspomnienia. – Tydzień po igrzyskach nie mogłam sobie znaleźć miejsca, nie wiedziałam do końca, co mam czuć. Teraz powoli dochodzi do mnie satysfakcja ze zrobienia fajnego wyniku. Przed nami były wyłącznie zespoły z totalnej czołówki. Przegrałyśmy z brązowymi i srebrnymi medalistkami. Po wielu, wielu, wielu, wielu latach wykonałyśmy naprawdę dobrą robotę. Przecież nawet mecz z Japonią nie był taki łatwy i nie było to „z góry” wygrane spotkanie. Jest więc satysfakcja. To była świetna przygoda, doświadczenie, które dało piękne wspomnienia. Więcej jest więc tych radosnych chwil niż smutnych z powodu zakończenia igrzysk przegranym meczem. Na tę chwilę w mojej ocenie cały zespół zrobił maksa – mówi Joanna Wołosz w rozmowie ze Sport TVP. – To jest totalnie inny turniej, mający całkowicie inny rytm. Ranga również jest inna. To, co zapamiętam, to pierwszy Mazurek Dąbrowskiego, który śpiewaliśmy przed meczem z Japonią. Miałam wtedy gęsią skórkę, oczy mi się zaszkliły. Aleksandra Szczygłowska stała koło mnie. Spojrzałyśmy na siebie i powiedziałam jej, że zaraz się popłaczę. Odparła, że ona też. Musiałyśmy się jednak trzymać w ryzach – dodała.
Po raz pierwszy od igrzysk olimpijskich w Pekinie na tej imprezie mogliśmy oglądać obie polskie reprezentacje siatkarskie – żeńską i męską. Obie ekipy miały okazję spotykać się np. kiedy mijały się na treningach. – Tak, na pewno. To było świetne doświadczenie. Chyba oprócz turnieju w Baku wiele lat temu nie miałam możliwości uczestniczyć w jednych zmaganiach z naszymi siatkarzami. W Paryżu mieliśmy wspólne miejsce w budynku, więc fajnie było porozmawiać, pooglądać sport czy po prostu pośmiać się mijając się rano. Przed każdym meczem życzyliśmy sobie powodzenia. To było super. Czułyśmy wsparcie – opowiada Wołosz.
Ostatnie lata pokazały, że potencjał drzemiący w kobiecej kadrze naszego kraju jest duży. Istotną rolę w progresie, jakiego dokonał zespół odegrał trener Stefano Lavarini. W Paryżu Polki trafiły jednak też na bardzo trudnego rywala. –Zakończenie igrzysk przegranym meczem zostawia ryskę na ogólnym wrażeniu. Mecze mogłyśmy zagrać lepiej. Samo starcie z Amerykankami powinniśmy były zagrać z luzem, a chyba za bardzo chciałyśmy i to nas spięło. Wiedziałyśmy, że ostatnie mecze z USA były, jakie były – wygrywałyśmy je, a bilans był po naszej stronie. Z drugiej strony Amerykanki chyba przez ostatnie dwa lata nie grały tak, jak na tych igrzyskach. Odnalazły swój system dopiero w Paryżu i zaczęło to funkcjonować bez zarzutu – przyznała Wołosz. Podkreśliła jednak,, że ten wynik nie przekreśla wcześniejszych. – Potwierdziłyśmy, że Polska liczy się w stawce i z nami nie będzie łatwo. Zasługujemy na to, żeby być w czołówce światowej.
Mecz z USA jak się potem okazało był ostatnim w reprezentacyjnej karierze Wołosz. – Kiedy w zeszłym roku udało się wywalczyć kwalifikację, wiedziałam, że zrezygnuję. To było idealne zakończenie kręgu kariery w reprezentacji. Wydawało mi się, że to będzie najpiękniejszy moment, w jakim mogę to zrobić. Nie kierują mną względy fizyczne, choć nie ukrywam, że chciałam zakończyć karierę w kadrze w momencie, gdy czuję się dobrze, a gra w drużynie narodowej nadal sprawia mi przyjemność. Nie chciałam odcinać kuponów, męczyć się, bo spędzam na grze kolejne lato. Nadal mam w sobie entuzjazm i energię, a także pasję. I choć wiem, że nawet wiek 35 lat dla zawodniczki na mojej pozycji to nie jest jeszcze maksimum, bo inne grają do czterdziestki, to mam świadomość, że mój słodko-gorzki okres w reprezentacji powinien dobiec końca. Karierę kończę w bardzo słodkim momencie – powiedziała. A jakie najlepsze wspomnienie zabierze ze sobą z wioski olimpijskiej? – Medal szpadzistek. Oglądaliśmy go i wybuch radości pojawił się u wszystkich niezależnie od tego, czy ktoś orientował się w tej dyscyplinie czy nie. To było mega fajne przeżycie.
Artykuł Joanna Wołosz o igrzyskach: Świetna przygoda, doświadczenie, które dało piękne wspomnienia pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.