Lech Poznań to specyficzny klub, który jest prowadzony według ściśle określonych zasad. Nic oraz nikt nie jest w stanie uszkodzić fundamentów, na których stoi klub zarządzany przez rodzinę Rutkowskich wykorzystującą często słabość i miłość kibiców do Lecha Poznań.
W Kolejorzu od lat panują niepisane zasady dobrze zauważalne przez kibiców, którzy od wielu sezonów i każdego dnia śledzą losy Lecha Poznań. Największa stabilizacja panuje w biurach, z których nigdy nie popłynęło słowo „przepraszam”, a zasady tam panujące są niezmienne. Inaczej jest już m.in. w dziale sportu, choćby tego lata Lech Poznań przeprowadził/planuje przeprowadzić zupełnie inne transfery od tych, które miały miejsce w latach ubiegłych. Jakie są niepisane zasady panujące przy Bułgarskiej? Co najbardziej wyróżnia Kolejorza na tle innych klubów? Co kibiców oraz media zdążyły już zauważyć? O tym więcej poniżej.
1) Wieczne odwoływanie się do historii
W Lechu Poznań bardzo mocno żyją przeszłością, pławią się w niej, na każdym kroku wspominają niedawne sukcesy, po sukcesach nie ma parcia, by jak najszybciej je powtórzyć. Fajna historia z sezonu 2021/2022 i 2022/2023 przykrywa całe nieudane rozgrywki 2023/2024, którymi za bardzo nikt się nie przejmuje. Co prawda Lech Poznań wie o tym, że zawalił, zawiódł kibiców, ale wcześniej coś osiągnął i w przyszłości też coś wygra. Pojedyncze sukcesy wywalczone często z ogromnym trudem, z pomocą szczęścia czy dzięki słabości innych są dowodem na dobre zarządzanie klubem, jedno trofeum potrafi przykryć kilka nieudanych późniejszych lat, jest czymś większym, niż tylko jednym sukcesem. Na dodatek w Lechu Poznań potrafią zarabiać na historii, niedawno na 20-lecie przedostatniego Pucharu Polski wydano specjalne koszulki, do sprzedaży wprowadzono także serię „Momenty”, w 2029 roku Kolejorz będzie obchodził 20-lecie wywalczenia ostatniego Pucharu Polski, który również będzie celebrował pod niebiosa. O tym, jak silne jest poczucie zwycięstwa i jak bardzo żyje się historią świadczy m.in. niedawny list klubu do kibiców rozesłany na adresy e-mail przed startem sezonu. Treść listu zaczęła się od podkreślenia sukcesów z roku 2022. W skrócie: „Teraz jest źle, ale kiedyś było super, uspokójcie się w końcu i przyjdźcie na mecz”.
2) Ciągłe zmiany strategii
W Lechu Poznań nie potrafią mieć jednej strategii dotyczącej transferów i testować jej np. przez 3-4 lata. Co sezon Kolejorz próbuje „wynaleźć koło na nowo”, szuka piłkarzy, którzy pozwolą zwiększyć transferową skuteczność klubu i nie może się zdecydować, kogo ściągać. Kiedyś w Lechu była moda na piłkarzy z Bałkanów, później mieliśmy m.in. trzech Węgrów, była kolonia Portugalczyków, teraz poszliśmy hurtem w Skandynawów, którzy tak naprawdę od paru lat trafiają do Polski, ale jeszcze nigdy Lech Poznań nie miał na nich takiego parcia, jak ma w tym oknie. Aktualnie szukamy piłkarzy młodych (21-25 lat), graczy na dorobku, zawodników dużo i szybko biegających, którzy mają ambicję pokazania się. Jeszcze rok temu szukaliśmy doświadczenia (Miha Blazić, Elias Andersson czy Ali Gholizadeh), kiedyś była moda na byłych kapitanów swoich drużyn w stylu Karlo Muhar, Pedro Tiba czy Thomas Rogne czy na wyróżniających się w danej lidze piłkarzy grających w średnich zespołach, z których dało się wyjąć graczy i uprzedzić m.in. czołowe kluby w ich krajach (Niklas Bakroth, Lubomir Satka, Darko Jevtić czy Jan Sykora). Było również ściąganie piłkarzy po paru latach/miesiącach od prowadzonych obserwacji, mowa tutaj m.in. o Antonio Miliciu, Aronie Johannsonie czy Mihaiu Raducie. Dawniej korzystano jeszcze z okazji typu Nika Kvekveskiri, Nikola Vujadinović bądź Christian Gytkjaer, który przyszedł do nas po spadku TSV Monachium.
3) Dziwne uprzedzenia
Lech Poznań potrafi i chce ściągać wyróżniających się, młodych piłkarzy z akademii m.in. Śląska Wrocław, Wisły Kraków, innych znanych polskich klubów czy nawet ze szkółek na Podkarpaciu. Po paru latach młody adept futbolu ukształtowany w naszej akademii staje się już formalnie wychowankiem Kolejorza, który po pokonaniu całej ścieżki może trafić do pierwszej drużyny. Jeśli dany młody zawodnik wcześniej zdecyduje się odejść za granicę lub do innego ekstraklasowego klubu, to nie ma już drogi powrotu. Lech Poznań nie chce już dać szansy takim piłkarzom, Kacper Chodyna, Olaf Kobacki czy nawet Szymon Czyż mieli już zamkniętą drogę do powrotu. Klub nie chce też ściągać nastoletnich zawodników z innych klubów, w tym Polaków grających za granicą uważając, że byłoby to nie fair w stosunku do wychowanków, których szkoli od lat. Nie ma więc szans na wyjęcie młodego piłkarza, np. młodzieżowego reprezentanta Polski grającego w innym ekstraklasowym klubie. Lech Poznań uważa, że ma lepszego zawodnika w swojej akademii na jego pozycji i to jemu woli dać szansę.
4) Klub zamknięty, klub dla znajomych
Lech Poznań to klub zamknięty, ciężko dostać się na czołowe stanowiska m.in. w działach dotyczących spraw sportowych, jeśli zarząd, w tym Piotr Rutkowski nie ma do kogoś 100% zaufania. Władze otaczają się tylko zaufanymi ludźmi, często tacy ludzie pracują przy Bułgarskiej od lat i przez lata zajmując przez ten czas różne stanowiska jak m.in. Tomasz Rząsa, Jacek Terpiłowski czy inny bliski znajomy właściciela klubu – Marcin Wróbel. Kogo jeszcze można nazwać tzw. „człowiekiem Lecha”? Hubert Barański, Dariusz Dudka, Grzegorz Wojtkowiak czy Hubert Wędzonka są ludźmi, w których klub inwestuje. Hubert Barański od lat zajmuje się analizami, Dariusz Dudka rozwija się jako trener, Grzegorz Wojtkowiak to samo, Hubert Wędzonka swego czasu bez żadnych sukcesów prowadził m.in. zespół juniorów starszych, po odejściu Macieja Skorży został dosłownie wepchnięty do sztabu szkoleniowego pierwszej drużyny jako przymusowy asystent na doczepkę i tak już został. Oczywiście zaufanych ludzi w Lechu Poznań jest więcej, niektórych pod sobą ma np. Karol Klimczak, w klubie od lat jest ten sam dyrektor finansowy, podobnie wygląda dział marketingu. Lech Poznań na niektórych stanowiskach to naprawdę mocna, zwarta ekipa, kibice często ludzi będących blisko panującego nam właściciela nazywają „Kolesiowym Klubem Sportowym”. Ostatnio popularni są szczególnie Tomasz Rząsa, Jacek Terpiłowski, Marcin Wróbel i oczywiście Mariusz Rumak, o którym nie można zapomnieć, a który jest tzw. „człowiekiem Lecha Poznań”, bliskim współpracownikiem Piotra Rutkowskiego, który może zwolnić kogoś tylko wtedy, gdy straci zaufanie do działań danej osoby.
5) Nikt Was nigdy nie przeprosi
Lech Poznań może przyznać się do błędu, choć robi to niechętnie najczęściej zwalając winę na trenera. W przeszłości winny był m.in. Maciej Skorża, Nenad Bjelica, Ivan Djurdjević czy John van den Brom. Ostatnio winę za zawalony sezon 2023/2024 wzięli na siebie m.in. Piotr Rutkowski i Tomasz Rząsa, ale po przyznaniu się do błędów nie doszło do żadnych zmian. W Lechu Poznań wciąż są zbyt świeże wspomnienia sukcesów takich jak mistrzostwo 2022 czy 1/4 Ligi Konferencji 2023, by ktokolwiek odpadnięcie ze Spartakiem Trnava czy 5. miejsce w Ekstraklasie 2023/2024 brał na poważnie lub uważał za koniec świata. Lech Poznań wszelkie straty finansowe zasypał już sprzedażą dwóch piłkarzy, jeśli ten sezon będzie słaby, znowu nie uda się awansować do europejskich pucharów, to po prostu latem 2025 roku sprzeda się Antoniego Kozubala, a być może Niels Frederiksen do maja wypromuje jeszcze jakiegoś wychowanka. Po tamtych rozgrywkach żaden pracownik Lecha Poznań, w tym nikt z zarządu i w żadnym wywiadzie nie powiedział magicznego słowa „przepraszam”. Nikt Was nigdy nie przeprosił i nie przeprosi, kibice są od tego, by wierzyli, marzyli, podskakiwali wesoło na trybunach, obwieszeni 4 szalami i zaopatrzeni w 5 hot-dogów wspierali klub finansowo, a jeśli coś im się nie podoba, to mogą po prostu nie przychodzić. Kiedyś Lech Poznań coś wygra, awansuje do europejskich pucharów, nawet za 7 lat zdobędzie trofeum i to jeszcze Wy będziecie przepraszać zarząd za swoją frustrację, prymitywny hejt i za to wszystko, co wypisujecie m.in. na tej witrynie.
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)
The post Niepisane Lechowe zasady first appeared on KKSLECH.com.