"Wsiadaj, nie ma czasu na tłumaczenia" - mógłby powiedzieć "Wieczór kawalerski", gdyby umiał mówić. Akcja w filmie Szymona Gonery zawiązuje się bowiem natychmiastowo, nie tracąc czasu na zbędne wyjaśnienia. Tempo zdarzeń od początku jest błyskawiczne, a napięcie ma dodatkowo wzmagać ujawnienie intrygującego punktu kulminacyjnego. Klasyczna filmowa zagrywka w rodzaju "jak do tego doszło?". Od razu nasuwa się odpowiedź rodem z klasyka: "nie wiem".