Norbert Kobielski jechał do Rzymu po medal, był w bardzo dobrej formie, co przy wyrównanej stawce dawało wielkie nadzieje. I świetnie zaczął rywalizację, by nagle zawalić trzy próby na 2.26. Stracił szansę, był wściekły. A trybuny na Stadio Olimpico wiwatowały, bo z opresji ratował się też Gianmarco Tamberi, bożyszcze tłumów w Italii, mistrz świata i złoty medalista olimpijski. I zrobił to tak, że 2.31 m skoczył już tylko on. Wziął dla Włoch dziesiąte już na tych mistrzostwach złoto, a na koniec... pokonał 2.37 m.