– Wezmę każdą pracę. Może być najniższa krajowa. Moje nazwisko przeszkadza mi w znalezieniu pracy. Przez nie żadnej roboty nie mogę znaleźć. Bycie synem Lecha Wałęsy ma plusy i minusy. W moim przypadku tych minusów chyba jest jednak więcej – powiedział na łamach tabloidu.
Sławomir nie ma podobno najlepszego kontaktu z rodziną. Od kilkunastu lat mieszka w Toruniu i mimo, że jest informatykiem to ma trudności ze znalezieniem zatrudnienia.
– Przez swoje nazwisko nie mogę znaleźć pracy. Byłem na kilku rozmowach kwalifikacyjnych i dobrze jest, i jestem brany pod uwagę, dopóki nie zaczną się przyglądać mojemu nazwisko – skarżył się.
– Patrzą, patrzą i pytają się mnie, jak się nazywam. Gdy odpowiadam, pytają, skąd pochodzę. Jak mówię, że z Gdańska, to wtedy u nich pojawia się konsternacja – opowiadał.
Dalej wyznał bolesną prawdę. Okazuje się, że w momencie, kiedy potencjalni pracodawcy dowiadują się o tym, że jest synem Lecha Wałęsy, decydują się przerwać rekrutację.
– Gdy orientują się, kto jest moim ojcem, to rozmowa się kończy i po pracy. To nazwisko wcale nie pomaga. Wręcz przeszkadza – powiedział.
– Ludzie przez nie boją się mnie zatrudnić. Jestem informatykiem. Mogę przy komputerach robić wszystko. Umiem też sieć zakładać. Nie mam dużych wymagań finansowych. Pracę wezmę za najniższą krajową. I co, i nic. Nikt nawet nie daje mi szansy, aby zobaczyć, co umiem – ubolewa Sławomir Wałęsa.
Źródło: se.pl
Artykuł Syn Lecha Wałęsy przeżywa koszmar. „Gdy orientują się, kto jest moim ojcem, to rozmowa się kończy” pochodzi z serwisu NCZAS.COM.