Na Islandii organizuje się wycieczki na drugi co do wielkości lodowiec tego kraju – Langjökull. Turystów zawozi tam gigantyczny autobus, żeby mogli sobie postawić stopę na śniegu, „dotknąć dziedzictwa naturalnego” i zadumać się nad zagrożeniami globalnego ocieplenia. Nie było by w tym nic dziwnego, bo każdy orze jak może, ale pojazd dowożący na lodowiec to […]
Artykuł Islandia zarabia na ociepleniu klimatu. Dowożą ludzi na lodowce starymi pojazdami o mocy 850 KM pochodzi z serwisu NCZAS.COM.
Nie było by w tym nic dziwnego, bo każdy orze jak może, ale pojazd dowożący na lodowiec to chyba… paliwożerny autobus i prawdziwy Monster Truck. W dodatku z silnikiem spalinowym.
Cały pojazd ma osiem metrów wysokości i 15 m. długości.
Pojazd przerobiono ze starego auta strażackiego, które kiedyś służyło na lotnisku w Denver w Stanach Zjednoczonych.
Autobus napędza silnik o mocy 850 koni mechanicznych. Spala, bagatela… 45 litrów benzyny na 100 kilometrów.
Organizatorzy takich wycieczek i glacjolodzy całkiem słusznie mówią, że wpływ CO2 w jego wydaniu jest dla otoczenia minimalny. Zgoda, ale trzeba przyznać, że jako symbol dziewiczych lodowców trochę ideologię ocieplenia klimatycznego ośmiesza.
Za to, dzięki mocy, pojazd rozwija na lodowcu prędkość do 60 km/h, a turyści docierają na miejscce w komfortowych warunkach. Cena wycieczki to 185 euro. Po drodze, jako jedna z atrakcji, występuje m.in. lodowy tunel.
Według islandzkich glacjologów Langjökull ma około pół tysiąca lat.
Podobno szybko się kurczy, więc ma być dowodem na ocieplenie klimatu, a turyści dowożeni na miejsce gigantycznym autobusem mają się o tym przekonywać na miejscu. W czasie pandemii wycieczki zawieszono.
Źródło: France Info
Artykuł Islandia zarabia na ociepleniu klimatu. Dowożą ludzi na lodowce starymi pojazdami o mocy 850 KM pochodzi z serwisu NCZAS.COM.