Sto tysięcy kibiców na żywo widziało, jak załamuje się kariera ich idola. Przez kępę trawy na Stadionie Śląskim, przez angielskiego obrońcę, przez słabego chirurga i własną ambicję Włodzimierz Lubański, mimo że wybitny, nie do końca jest spełniony. - Karierę dzielę na dwie części: przed i po kontuzji - mówi. Gdyby nie ten uraz, pewnie 40 lat temu nie rozegrałby ostatniego meczu w reprezentacji i osiągnąłby jeszcze więcej.