Przykład wojsk pancernych pokazuje organizacyjno-techniczną nieudolność i brak wyobraźni rządzących
Post Pancerna piąstka polskiej armii pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.
Przykład wojsk pancernych pokazuje organizacyjno-techniczną nieudolność i brak wyobraźni rządzących
Teoretycznie jesteśmy potęgą – mamy niemal tyle czołgów, ile Francja i Niemcy razem wzięte. Ponad 750 sztuk (a uwzględniając zasoby Agencji Mienia Wojskowego – 900) robi wrażenie, jednak tylko do czasu, aż zdamy sobie sprawę z jakości sprzętu. Zaledwie 249 maszyn – zbudowanych w Niemczech leopardów – to pojazdy względnie nowoczesne bądź rokujące taki status po modernizacji. 232 czołgi PT-91 od biedy mogłyby się jeszcze przydać na współczesnym polu walki. Reszta, czyli wyprodukowane na radzieckiej licencji T-72, mimo prób reanimacji nadają się jedynie do podtrzymania procesu szkolenia.
Czołgi przez lata nie miały dobrej prasy – zbyt wielu specjalistów twierdziło, że wraz z zakończeniem zimnej wojny stały się przeżytkiem. W NATO tym łatwiej było przyjąć taką perspektywę, że prowadzone przez Sojusz konflikty nie angażowały ciężkich jednostek lądowych. Z Serbią poradzono sobie za pomocą lotnictwa, w górzystym Afganistanie prym wiodły dwa-trzy razy lżejsze kołowe transportery opancerzone. Znikło też, jak się wydawało, zagrożenie konfrontacji w Europie. Otrzeźwienie przyszło w roku 2014. Wojna na wschodzie Ukrainy dowiodła, że bez czołgów wciąż nie sposób przełamywać linii obronnych przeciwnika. Obnażyła również naiwność założenia, że Moskwa nie będzie już dążyła do odzyskania dawnych stref wpływu. Natowscy planiści musieli uznać wschodnią flankę Sojuszu za zagrożoną, zwłaszcza w obliczu pośpiesznej odbudowy sił zbrojnych Federacji, w której modernizacja wojsk pancernych odgrywa bodaj najważniejszą rolę.
„Ława ruskich tanków”
Doktryna obronna Rzeczypospolitej przewiduje dla Wojska Polskiego dwa zasadnicze zadania – opóźnianie rosyjskiego natarcia w międzyrzeczu Bugu i Wisły oraz przeprowadzenie kontrofensywy znad linii królowej polskich rzek. Ów plan opiera się na wielu założeniach, wedle jednego z nich do zwalczania czołgów świetnie nadają się czołgi – stąd relatywnie duża liczba maszyn w parku sprzętowym WP. I choć wizję „ławy ruskich tanków” sunącej przez polskie równiny od lat pielęgnują politycy od lewa do prawa, ich lęki z rzadka przekładają się na wzmacnianie potencjału militarnego. Celuje w tym zwłaszcza PiS, które istotną część własnej potęgi zbudowało na antyrosyjskiej retoryce. Pisowska wierchuszka niby problem rosyjskiego zagrożenia widzi i niby coś z nimi robi. Przykład wojsk pancernych jak w soczewce skupia te niby-działania, będące w istocie umiejętnym PR, któremu towarzyszą organizacyjno-techniczna nieudolność i brak wyobraźni.
Zacznijmy od niemieckich leopardów (kupionych w latach 2002 i 2013). To sprzęt z lat 80., ale o dużym potencjale modernizacyjnym. Modernizacji wymagały przede wszystkim starsze egzemplarze, typu 2 A4, których Polska zakupiła 142 sztuki.
Dostawcę technologii – Polską Grupę Zbrojeniową – wybrano w grudniu 2015 r. Do końca 2020 r. wojsko miało otrzymać 128 przebudowanych do standardu 2PL czołgów, kolejne 14, w ramach tzw. opcji, trafiłoby do jednostek w 2021 r. Umowa z PGZ – zdominowaną przez menedżerów „dobrej zmiany” – opiewała na kwotę 2,4 mld zł. Po pięciu kolejnych aneksach wzrosła o 900 mln zł, a oficjalny czas realizacji kontraktu wydłużył się o dwa lata, głównie za sprawą niedoszacowanych kosztów i problemów we współpracy z niemieckim kooperantem. Do końca minionego roku PGZ przekazała armii… 12 leopardów 2PL, w bieżącym będzie to 18 maszyn. Na realizację całości zobowiązania w ciągu najbliższych trzech lat nie ma szans – wojsko dostanie ostatnie 2PL w 2025 r., co oznacza, że modernizacja zaplanowana na pięć lat potrwa dekadę.
Odwód symboliczny
Co więcej, zwracane armii leopardy, mimo istotnych zmian in plus – wzmocnieniu pancerza, modyfikacji armaty i zastosowaniu nowoczesnych przyrządów optoelektronicznych – nadal mają przestarzałe radia. Dopiero kilka dni temu Inspektorat Uzbrojenia poinformował o zakończeniu prac analitycznych w sprawie łączności dla wozów leopard 2PL, co daje nadzieję na nieodległy zakup i montaż nowych radiostacji. Tym sposobem dopiero co zmodernizowane wozy zostaną poddane kolejnej modernizacji. Już samo wyobrażenie ponownego oddania przemysłowi kilkudziesięciu maszyn jeży włos na głowach wojskowych. Przed pięciu laty 10. Brygada Kawalerii Pancernej przekazała wykonawcy kontraktu połowę swoich 128 czołgów. Zamiast wracać systematycznie do linii, rozmontowane wozy stały w halach fabrycznych Bumaru, a ich brak dezorganizował proces szkolenia jednego z najważniejszych związków taktycznych WP.
Oberwała wówczas cała 11. Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej, której 10. BKPanc jest częścią. Przewidziana jako odwód, z przeznaczeniem do wykonania kontruderzenia, „jedenasta” miała wszystkie leopardy należące do WP. Ponad setka najnowszych leopardów 2 A5 jeździła w barwach 34. Brygady Kawalerii Pancernej. Wchodzącą w skład dywizji 17. Wielkopolską Brygadę Zmechanizowaną wyposażono z kolei w transportery Rosomak. Siła ognia i mobilność tych trzech brygad czyniła z 11 LDKPanc potężny związek taktyczny, jeden z najsilniejszych w Europie. Aż pojawił się Antoni Macierewicz i jego koncepcja przesunięcia najlepszych polskich czołgów na wschód. I tak połowa wozów 34 BKPanc trafiła pod Warszawę, do stacjonującej w Wesołej 1. Warszawskiej Brygady Pancernej. Z dala od tworzonego przez kilkanaście lat zaplecza logistycznego i szkoleniowego. Dość powiedzieć, że dopiero teraz – po czterech latach – ukończono w Wesołej budowę garaży dla leopardów. Na otarcie łez pancerniacy z 34 BKPanc otrzymali zdezelowane T-72. Dotychczasowy potencjał 11 LDKPanc został rozwodniony, a jej odwodowy charakter stał się w dużej mierze symboliczny.
Pudrowanie zamiast modernizacji
Do innej symboliki, również związanej z leciwymi „teciakami”, odwoływał się w lipcu 2019 r. Mateusz Morawiecki. Ogłaszając wówczas z pompą program modyfikacji czołgów T-72, mówił o „historycznej chwili”. – Mamy do czynienia z kolejnym milowym krokiem do odbudowy potencjału polskiej armii – zapewniał premier. Specjaliści zanosili się śmiechem, choć był to śmiech przez łzy.
Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 17/2021, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.
Fot. East News
Post Pancerna piąstka polskiej armii pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.