Po rozczarowującym początku Ligi Mistrzów w tym sezonie, The Blues odwrócili sytuację dwoma zwycięstwami z Milanem które dają londyńczykom prowadzenie w grupie.
Potrzebowaliśmy tego, potrzebowaliśmy zwycięstwa, potrzebowaliśmy dobrego występu po ostatnim meczu u siebie i udało nam się to osiągnąć. Oczywiście domowy mecz był dla nas bardzo ważny. ale teraz kolejne zwycięstwo na san Siro to wielka sprawa. Wykazaliśmy się wspaniałą osobowością, świetną mentalnością.
Nie wystarczy zagrać tu dobrą piłkę, trzeba być silnym psychicznie, ponieważ kibice odgrywają dużą rolę. Musisz radzić sobie z publicznością a my zrobiliśmy to od pierwszej minuty - opowiada Mason Mount.
Sporną sytuacją zmieniającą oblicze meczu było wyrzucenie z boiska dawnego piłkarza Chelsea Fikayo Tomoriego.
Oczywiście jest moim kumplem, znam Fika od bardzo dawna i współczułem mu w tej sytuacji. Nie sądzę, żeby jego zagranie zasługiwało na czerwoną kartkę. Czy na rzut karny? Może tak. Jestem uczciwym zawodnikiem, chciałem spróbować strzelić gola, a on trochę mnie odciągnął, współczuję mu z powodu tej decyzji. To trudne.
Czułem, że próbuje mnie odciągnąć, ale biegłem w stronę bramki, nie miałem zamiaru pójść na ziemię, czułem że mam szansę na zdobycie gola. Ciężko było widzieć, jak opuszcza boisko. Chcesz grać 11 na 11, z wyrównanymi szansami, więc ta decyzja trochę zepsuła grę. Chcieliśmy wygrać, zrobiliśmy to, ale nadal bardzo współczuję Fikowi.
Mount oprócz wywalczenie rzutu karnego asystował przy bramce Pierre-Emerickowi Aubameyangowi, jednak został w przerwie zdjęty z boiska.
Miałem już na koncie żółtą kartkę i menedżer nie chciał ryzykować zwłaszcza że sędzia hojnie rozdawał w tym spotkaniu kartki. Myślę, że dobrze zagrałem, ale byłem zaskoczony kiedy zostałem wybrany zawodnikiem meczu. Najważniejsze, że wygraliśmy - naszym celem celem było sięgnąć po pozycję lidera grupy, przed nami jeszcze dwa mecze.
